Fotografia, o której mowa, przedstawia Monikę Olejnik w pięknej jasnoniebieskiej sukni i złotych sandałkach - w pozie, którą można uznać za przypominającą anioła z rozpostartymi skrzydłami.
Stylizacja, w której pokazano dziennikarkę, raczej nie została negatywnie oceniona. Zupełnie inaczej sytuacja potoczyła się jednak w kontekście wyglądu twarzy modelki. Internauci, gdziekolwiek widzieli okładkę, dosłownie miażdżyli ją słowami krytyki. Oskarżeń o mocny retusz padło tak wiele, że trudno je zliczyć. Złośliwie pytano nawet, kto jest na tym zdjęciu, bo podpis nie zgadza się z obrazem.
Wczoraj nadarzyła się okazja do tego, by sama zainteresowana zabrała głos w sprawie. Poprosiła ją o to reporterka portalu jastrzabpost.pl.
Na pytanie o to, jaka jest prawda w sprawie rzeczonej okładki, dziennikarka, odpowiedziała jednoznacznie, że zdjęcie nie było retuszowane. Nie było takiej potrzeby, bo sesja była robiona o 5.00 rano, a wtedy dziennikarka wygląda najlepiej. Olejnik powiedziała tak, jak zareagowała na ten ogrom nieprzychylnych komentarzy: "Zawiść, zawiść, zawiść..."
W rozmowie wsparła ją także obecna także akurat obok Wiganna Papina - makijażystka i stylistka, która przygotowywała ją do okładkowej sesji.
"Nie byłyśmy sphotoshopowane" - powiedziała i na dowód tego pokazała zdjęcia, które miała w prywatnym telefonie - zrobione w czasie sesji i nie poddane żadnej obróbce.
Zobaczcie to budzące wiele emocji zdjęcie i dajcie znać, czy Wy dopatrujecie się na nim działania specjalistów od upiększania obrazów?