"Ale to już było", "Niech żyje bal", "Małgośka" czy "Wsiąść do pociągu" to tylko niektóre z wielkich hitów Maryli Rodowicz. I choć artystka wciąż śpiewa je na swoich koncertach, a fani jednoznacznie utożsamiają te piosenki z jej głosem, to nie ona otrzymuje za nie tantiemy, bowiem nie ona jest ich autorką.

Reklama

W rozmowie z "Super Expressem" Rodowicz żali się, że choć wszystkim się wydaje, że taka gwiazda jak ona, może czerpać korzyści z dawnych sukcesów, prawda jest zupełnie inna. Głównym źródłem dochodu Maryli są bowiem koncerty, a te wciąż są wstrzymane z powodu pandemii. To sprawia, że artystka znalazła się w bardzo trudnej sytuacji finansowej:

Nie mam tantiem. Tyle zarobię, ile sobie wyśpiewam gardłem. Wcześniej nie narzekałam, bo kalendarz pękał w szwach, więc miałam regularny przypływ gotówki. Teraz jest gorzej, ale trzeba patrzeć z optymizmem w przyszłość i mieć nadzieję, że będzie lepiej. - powiedziała

Kiedyś Rodowicz mogła liczyć na finansowe wsparcie męża biznesmena. Jednak od kiedy weszła z nim na wojenną ścieżkę, Dłużyński przestał zasilać jej konto. Obecnie Maryla musiała więc nauczyć się żyć skromniej:

Trzeba zaciskać pasa jak nigdy. Przez ten kryzys powoli uczę się doceniać wartość pieniądza… Bywa, że jestem pod kreską, o czym syn mi często przypomina

Wielu muzyków i artystów jest w podobnej sytuacji jak Maryla Rodowicz. Zakaz organizowania imprez masowych niemal całkowicie zamroził branżę koncertową, a osoby w niej pracujące pozbawił źródła dochodu. Wiele wskazuje też na to, że w najbliższym czasie ta sytuacja nie ulegnie zmianie.