Świątczak przez 7 lat była wokalistką Ich Troje, a przez 4 lata żoną Michała Wiśniewskiego. Para doczekała się dwóch córek Vivienne i Etiennette. Ich małżeństwo rozpadło się w 2011 roku, a kilka miesięcy wcześniej Ania odeszła z zespołu Ich Troje. Z Michałem wciąż jednak utrzymywała kontakt ze względu na córki. Z czasem zaczęła także okazjonalnie występować z nim na scenie. Teraz, po 10 latach przerwy wraca do Ich Troje.

Reklama

W rozmowie z portalem Plejada, stroniąca od mediów Świątczak dała się namówić na zwierzenia dotyczące wiary. Wychowana w katolickiej rodzinie piosenkarka miała bowiem w swoim życiu okres zwątpienia w Boga:

Zbuntowałam się na wszechświat i Boga. Wydawało mi się, że wszystko dzieje się nie tak, jak powinno. Uznałam, że wezmę sprawy w swoje ręce. No i nagle zaczęły się spełniać wszystkie moje marzenia – wszystko to, o co kiedyś się modliłam. Chciałam śpiewać – dołączyłam do Ich Troje, zaczęłam grać duże koncerty. Marzyłam o rodzinie – wyszłam z mąż, urodziłam dzieci. Wydawało mi się, że nad wszystkim mam kontrolę. Cieszyłam się, że wszystko idzie po mojej myśli. No i po kilku latach takiej sielanki, w 2010 roku nagle łupnęło z każdej strony – i prywatnie, i zawodowo. Oczywiście, nie wydarzyło się to z dnia na dzień, ale stopniowo wszystko zaczęło się walić w moim życiu. Wiedziałam, że gdzieś w tym wszystkim się zgubiłam. W nic już nie wierzyłam. Wydawało mi się, że jestem biedna i poszkodowana przez los. Taka maska "skrzywdzonej" czasem skutecznie potrafi nas oddzielić od rzeczywistości.

W powrocie na właściwą drogę, pomogło Ani nawrócenie:

Mam wrażenie, że sam Bóg się wtedy o mnie upomniał i pokazał mi inną perspektywę. Zrozumiałam, że sama, opierając się na swoich wiedzy i sile, nie jestem w stanie zbudować niczego stabilnego. Postanowiłam więc zaufać Bogu, stanąć po Jego stronie. Uznałam, że skoro On mnie stworzył, to najlepiej wie, czego potrzebuję. I powoli zaczęłam, a w zasadzie to On zaczął, porządkować moje życie.

Teraz wiara znów odgrywa w życiu Świątczak ogromne znaczenie:

Znowu powiedziałam, że chcę, żeby Pan Bóg był pierwszy w moim życiu. Zależało mi na tym, by Jemu się podporządkować i żyć zgodnie z tym, czego On dla mnie chce. Nie jest to jednak łatwe, zwłaszcza w obecnych czasach, gdy wszyscy dookoła przekonują, że należy żyć po swojemu. A bycie z Bogiem to nie jest zakładanie garsonki i chodzenie co niedzielę do kościoła. Trzeba iść za Nim i ufać mu codziennie, a nie tylko od święta