Kiedy w mediach pojawiły się pierwsze doniesienia o rozwodzie Maryli Rodowicz, zarówno piosenkarka, jak i jej mąż nie wywlekali w mediach małżeńskich brudów i mówili o sobie z wzajemnym szacunkiem. Andrzej Dużyński zapewniał także, że wciąż zamierza wspierać Marylę i zabezpieczy ją finansowo.
Niestety w miarę upływu czasu, Rodowicz wbrew prośbom męża coraz chętniej zwierzała się mediom i coraz mniej przychylnie mówiła o mężu. Jak podaje "Super Express" ostatnio doszło do tego, że gwiazda zerwała ugodę przedrozwodową jasno dając do zrozumienia, że zamierza przejść z mężem na wojenną ścieżkę. Ten nie został jej dłużny i odebrał należący do niego luksusowy samochód. Pojazd został odholowany, kiedy Maryla była na lekcji tenisa. Ona sama twierdzi, że była postępowaniem męża zaskoczona:
Jestem w szoku, że coś takiego się wydarzyło, mógł przecież do mnie zadzwonić, a oddałabym mu ten samochód. Auto było prezentem na święta w 2014 roku. Zapytałam: "Andrzej, co ty robisz?". Krzyknął, że zabiera swój samochód, a my jesteśmy na ścieżce wojennej – powiedziała w rozmowie z "Super Expressem"
Wersja Andrzeja Dużyńskiego jest zaś zupełnie inna. Wyznał on tabloidowi, że Maryla od kilki tygodni wiedziała, że będzie musiał zabrać jej auto, a przed odholowaniem pozwolił jej zabrać z niego wszystkie rzeczy:
Nigdy nie krzyknąłem na swoją żonę i tego dnia też nie podniosłem głosu. Takie słowa odbieram to jako próbę nastawienia opinii publicznej przeciwko mnie. Mam wrażenie że Maryla dąży do konfrontacji, a nie do zakończenia w sposób cywilizowany naszego związku - powiedział wzburzony
Wygląda na to, że szykuje się kolejna rozwodowa wojna w show biznesie.