Pretekstem do rozważań na temat tego, że hodowla zwierząt nie musi być jednoznaczna z ich cierpieniem, były krowy, jakie aktorka wraz z rodziną spotkała na Mazurach:
Kiedy byliśmy na Mazurach niemal codziennie z dziećmi i psem odwiedzaliśmy takie stadko krów. Na dużej otwartej przestrzeni, z zejściem do jeziora. Być może to krowy hodowane na mięso, któregoś dnia przyjdzie wymuszony przez człowieka kres ich spokojnego życia. Wolałabym oczywiście aby nigdy to się nie stało, ale tak czy inaczej, do tego dnia są traktowane godnie i humanitarnie. Spokojne, zadbane. Z młodym cielaczkiem nasz pies przez chwilę bawił się jak ze szczeniaczkiem. Jak bardzo inne jest ich życie od tego, jakie człowiek serwuje zwierzętom w chowie przemysłowym.
Ostaszewska zwraca uwagę, jak źle traktowane są zwierzęta w przemysłowych hodowlach:
Tam traktowane jak przedmioty, bez dostępu do naturalnego światła, trawy, przestrzeni do ruchu. Cielaczki na siłę odrywane od matek zaraz po urodzeniu, skutek uboczny przemysłu mleczarskiego, chodzące mięso. Jakby nie były czującymi istotami. Nie wspominając już o życiu świń w horrorze chowu przemysłowego. Jedyne co znają, czego doświadczają to ból i cierpienie. A przecież hodowla nie musi tak wyglądać. Nie musimy być potworami znęcającymi się bez opamiętania nad innymi gatunkami.
Na koniec aktorka zaapelowała do swoich fanów o podpisywanie petycji dotyczącej zakazu chowu klatkowego w całej Unii Europejskiej.
Apeluję szczególnie do osób, które jedzą mięso, nie pozwólcie aby działo się to takim kosztem. Zwierzęta mogą być traktowane tak jak to szczęśliwsze mazurskie stadko - podkreśliła