Od kilku tygodni Weronika Rosati udziela kolejnych wywiadów, w których opowiada o swoim samotnym macierzyństwie. Jednocześnie aktorka nie szczędzi gorzkich słów ojcu swojej córeczki, Robertowi Śmigielskiemu. Przez kolorowe media została więc wykreowana na ambasadorkę wszystkich porzuconych kobiet, które muszą na swoich barkach w pojedynkę dźwigać ciężar wychowania dziecka. Jednocześnie Weronika nie zdradza, dlaczego rozstała się z Robertem Śmigielskim, twierdzi tylko, że "miała ważne powody, którą ją wciąż bolą" sugerując, że były partner wyrządził jej dużą krzywdę. Sam Śmigielski konsekwentnie milczy i nie odnosi się do zarzutów matki swojego dziecka. Głos w jego sprawie zabierają więc znani przyjaciele.
Najpierw Weronikę publicznie skrytykowała Magda Gessler. Teraz zaś znanego ortopedę wzięła w obronę Krystyna Demska-Olbrychska. Żona Daniela Olbrychskiego na swoim profilu na Facebooku wystosowała bardzo osobisty list do Weroniki Rosati:
Weroniko, Lisku Drogi, (...) Przed kilkunastoma dniami świętowałaś pierwsze urodziny Elisabeth. Szybko zleciał ten rok. Pamiętam , jak dzień po jej urodzeniu rozmawialiśmy przez WhatsAppa, Ty, Robert i kruszynka Elisabeth w Los Angeles, Daniel i ja w Podkowie Leśnej, jak z zachwytem oglądałam malutką Eli i cieszyłam się Waszą radością. Wszystko pamiętam. Także nasze rozmowy u nas na tarasie w Drohiczynie kiedy dumnie nosiłaś piękny, duży, okrągły brzuszek i opowiadałaś mi swoją pierwszą rozmowę telefoniczna z Robertem i Twoje wrażenie „takiego mężczyznę chciałabym mieć obok siebie”. Tak powiedziałaś. Pamiętam nasze wspólne kolacje, siedzimy przy stole i Wy (TY i Robert) macie tylko dwie ręce, żeby trzymać nóż i widelec, bo dwie pozostałe trzymacie splecione ze sobą. To nas wzruszało. Daniel trochę z Was żartował, ale patrzyliśmy na Was z ogromną czułością.
Dalej żona Daniela Olbrychskiego pisze o swoich relacjach z Robertem Śmigielskim i zaznacza, że Weronika doskonale znała sytuację rodzinną ojca swojego dziecka, kiedy zdecydowała się zajść z nim w ciążę:
Lisku, to było piękne. Życzyłam wam, żeby na długo, na zawsze… Życzyłam wam szczęścia. Wiem, że się nie udało. Tak bywa. Ale we mnie jest ciągle bardzo dużo czułości i dobrych myśli, które chcę wysłać do Ciebie, dla Ciebie i dla Eli. Z Robertem rozmawiam często i wiemy obie, że moja dla Niego przyjaźń, serdeczność i podziw nie zmienia się od wielu lat i tak już zostanie, bo kocham go, jak młodszego braciszka, jak kogoś najbliższego, a Daniel podziela te emocje.
Miałam wrażenie, że bardzo świadomie wybrałaś Roberta na ojca Elisabeth. Przecież o wszystkim wiedziałaś. On nie był dla Ciebie tajemniczym nieznajomym, który nic o sobie nie mówi. Znałaś jego najbliższych, wiedziałaś o jego życiu więcej, niż ktokolwiek inny. No i ciągle byłaś nim zafascynowana. Obserwowałaś uważnie jak fantastycznym jest ojcem, z jaką uwagą i czułością zajmuje się swoimi synami, ile czasu im poświęca, jak są dla niego ważni. Czasem nawet uważałaś, że może za mało zajmuje się Tobą i waszą jeszcze nienarodzoną Elisabeth, a skupia się na swoich małych łobuzach, kiedy byli obok. Wtedy uważałaś, że to idealny kandydat na tatę, że to właściwie tata doskonały. Promieniałaś szczęściem. Kwitłaś. Poleciałaś do Los Angeles bo chciałaś, żeby Eli tam właśnie przyszła na świat. Tak się stało. Ale nie byłaś tam sama. Robert poleciał do Ciebie jeszcze przed porodem i był z Tobą, a potem z Waszą malutką córeczką kilka tygodni.
Demska-Olbrychska sugeruje, że w swoich medialnych oskarżeniach wobec Śmigielskiego Rosati zwyczajnie kłamie:
Teraz czytam, że Twoja ciąża była traumą. Czytam też wiele innych cierpkich słów, wiele niedokończonych zdań, niedopowiedzeń, które pozostawiają bardzo niebezpieczne pole do bardzo różnej interpretacji wszystkim, którzy tego słuchają, albo to czytają. Ludzie prymitywni nazywają takie zachowanie publicznym praniem brudów, inni, też prymitywni, brudy publicznie piorą. Nigdy nie przyszło by mi do głowy zaliczyć Cię do tej grupy. Co to, to nie. Ale dlaczego, na Boga, sama z uporem wartym lepszej sprawy, bardzo chcesz być kimś podłym, prymitywnym i manipulującym faktami, kimś świadomie mówiącym nieprawdę.
Weroniko, musisz wiedzieć, że każde kłamliwe słowo, a wypowiedziałaś ich ostatnio setki, krzywdzi nie tylko ojca Twojej córeczki. Przede wszystkim krzywdzi maleńką Eli, ale też stawia Ciebie samą w strasznie niekorzystnym świetle. Robert milczy. Nie komentuje Twoich wynurzeń. Jest delikatny, nieskazitelnie wychowany. Jest gentelmanem. Wyobraź sobie jednak, że inni ludzie, wasi wspólni znajomi uznają, że przekroczyłaś granice taktu i dobrego wychowania, że za często mijasz się z prawdą, że obrzucasz błotem kogoś, kto na to nie zasłużył. Bo na pewno nie zasłużył. Co wtedy? A no wtedy zaczną zadawać też publicznie bardzo niewygodne pytania. Tylko o fakty. Tylko o to, co się przez wiele lat, w różnych sytuacjach i miejscach rzeczywiście wydarzało w Twoim życiu. Bardzo szybko wtedy, bez względu na treść odpowiedzi, czy tylko przypuszczeń, będziesz unurzana w tyglu brudnej afery, którą żyje środowisko od wielu miesięcy. Nie znajdziesz sposobu na skuteczną kąpiel, tak jak dzisiaj nie może go znaleźć mężczyzna, którego wybrałaś na ojca swojej córeczki. Facet, który zapewnia Ci ciągle dobry status finansowy, który nie uchyla się od żadnych obowiązków, który jest odpowiedzialnym ojcem.
Na koniec autorka listu wyjaśnia, dlaczego zdecydowała się na upublicznienie tak intymnych kwestii z życia Weroniki Rosati i Roberta Śmigielskiego:
Sama zdecydowałaś, żeby dyskusja o losach Twoich i Eli odbywała się w mediach społecznościowych, w gazetach i na ekranach telewizorów. To jest powód dla którego ja też postanowiłam do Ciebie napisać na FB. Jest mi przykro z powodu tego, co robisz. Jestem zdumiona bezmyślnością i brakiem inteligencji dziennikarzy, którzy jeśli już próbują wykreować Cię na skrzywdzoną Matkę-Polkę, próbującą stanąć na czele innych matek, którym tylko się wydaje, że są w podobnej do Ciebie sytuacji, nie przyjdzie do głowy przyjrzeć się, jak to jest z drugiej strony, co miałby do powiedzenia ten „winny całego nieszczęścia Tata”.
Bardzo serdecznie Cię pozdrawiam, życzę dobrego Nowego Roku. Życzę też rozwagi w dobieraniu słów i świadomości, że często kłamstewko motylkiem z ust wylatuje a bombą atomową do ślicznej buzi wraca. Tak najczęściej jest. Niestety dla kłamczuchy.
Pod wpisem Krystyny Demskiej-Olbrychskiej wywiązała się gorąca dyskusja, która podzieliła internautów. Niektórzy przyznali rację autorce listów twierdząc, że Weronika sama jest sobie winna, bowiem wiedziała, z jakim mężczyzną się wiąże, a później sama rozpoczęła publiczne pranie prywatnych brudów. Wśród osób, które polubiły post Olbrychskiej znaleźli się Borys Szyc, Odeta Moro i Magdalena Cielecka.
Duża część komentujących znała jednak, że taki list jest ogromnym nietaktem, bowiem nie dość, że Krystyna Demska-Olbrychska miesza się w nie swoje sprawy, to jeszcze urządza publiczny lincz innej kobiecie. W gronie osób spojrzeniu na tę sytuację znalazły się między innymi pisarki Małgorzata Kalicińska i Maria Nurowska.
Sama Weronika Rosati bardzo szybko odpowiedziała na list Olbrychskiej:
Krystyno, mysle ze zostalas bardzo wprowadzona w blad.
twoj krzywdzacy i nieprawdziwy post narusza moje dobra osobiste.
nie chce brac udzialu publicznej dyskusji na temat twojego postu i wyliczania prawd i nieprawd, przekazalam to juz prawnikowi.
ps. moze ja sie zaczne zaslaniac przyjaciolmi by publicznie pisali co sie dzialo tak naprawde w tym domu i o Robercie jako czlowieku partnerze i jako ojcu.
moze ty nie masz tak naprawde swiadomosci?
W obronie aktorki stanęła też Magdalena Środa. "Z zainteresowaniem obserwuję nierówną walkę Weroniki Rosatii z ojcem jej dziecka, słynnym ortopedą. To walka publiczna, prowadzona metodą nie wprost, którą zaliczyć można do gatunku metoo. Weronika Rosati czuje się pokrzywdzona, bo nie planowała samotnego macierzyństwa, domaga się więc praw do równego traktowania dla wszystkich samotnych matek, chce też publicznego napiętnowania byłego partnera, który, jak na znanego lekarza przystało, jest i bogiem i Casanovą w jednym" - napisała.
Znana feministka pozwoliła sobie także na złośliwość pod adresem Demskiej-Olbrychskiej. "Weronika jest młoda i jeszcze tego nie rozumie. Starzejące się stawy to poważna rzecz, a dobry ortopeda – jeszcze poważniejsza. Za opiekę nad stawami łatwo sprzedać i poczucie sprawiedliwości i zrozumienie dla krzywdy. Bo tak chyba należy tłumaczyć wielki atak celebrytek na aktorkę" - dodała Środa.