W jednym z ostatnich postów na Facebooku, Anna Popek przedstawiła fanom swoje podejście do instytucji Kościoła Katolickiego:
Powierzamy Kościołowi swoje tajemnice, marzenia, życie a nawet pieniądze, bo przecież co tydzień dajemy coś na tacę. Robimy to nie po to, by wspierać księży, ich zachcianki i fantazje, ale po to, by budować wielki Kościół. Tworzyć wspólnotę rozpiętą pomiędzy światem materialnym i duchowym, przestrzeń gdzie można stawiać pytania o sens życia i znajdować odpowiedzi. Z jakichś powodów jest to ludziom potrzebne, bo robią to od dwóch tysięcy lat i nie przypuszczam, żeby brakowało im w tej kwestii wolnej woli.
Te przemyślenia były wstępem do wyrażenia własnej opinii na temat kontrowersyjnego "Kleru":
Artysta może robić filmy, widz może je oceniać i interpretować. Jesteśmy sobie wzajemni potrzebni a taki film jak "Kler" może zdziałać wiele dobrego. Zarówno dla twórcy, widzów jak i bohaterów tego obrazu. Dlatego bez histerii trzeba podchodzić tego filmu.
Jeśli myślicie, że komentarz Anny Popek sugeruje, że pozytywnym aspektem "Kleru" jest dyska na temat problemu patologii wśród księży, jesteście w błędzie. W kolejnym poście bowiem prezenterka TVP postanowiła doprecyzować, co miała na myśli:
Może jeszcze wyjaśnię, co miałam na myśli mówiąc, że "Kler" może przynieść wiele dobrego. Dla twórcy - to jasne - sukces finansowy już chyba jest, a przy takiej rozszalałej reklamie będzie wielki na pewno. Dla widzów, bo będą mogli uruchomić swój zmysł krytyczny wsparty zdrowym rozsądkiem i obserwacją. Dla księży, bo po takiej krytyce na pewno dostaną wyrazy wsparcia. Tak to działa, tak myślę.
W komentarzach internautów pojawiły się sugestie, że Anna Popek doprecyzowała swoją wypowiedź po interwencji szefów z TVP, którym nie spodobało się, że prezenterka chwali film uznany przez Jacka Kurskiego za "szmirę" i "moralną aberracją".