Jak podaje "Super Express" do wypadku doszło na autostradzie A1. Auto, które prowadziła Anna Popek straciło przyczepność i uderzyło w inny pojazd. Na szczęście nic nikomu się nie stał, choć jak przyznaje sama prezenterka, wypadek był poważny:
Wszystko wyglądało naprawdę groźnie, wypadek mógł skończyć się śmiercią... Kilkaset metrów hamowałam, żeby zatrzymać auto na poboczu, wybuchły wszystkie poduszki, w środku czuć było smród spalonych opon i uczucie zupełnej bezwładności i niepewność, w którą stronę to wszystko się potoczy i czy dobrze się zakończy
Popek przyznaje, że do wypadku doszło prawdopodobnie wskutek braku koncentracji i stresu związanego z pośpiechem. Ona sama zaś, choć nie odniosła żadnych obrażeń, bardzo przejęła się całą sytuacją:
Byłam rozbita, snułam się po domu, przez dwa dni prawie nie byłam w stanie wyjść na zewnątrz. Myślałam o tych sekundach, które mogły sprawić, że bym się nie obudziła albo została kaleką