Aktorka opisała, jak jej 11-letni synek wraz z koleżanką wracali autobusem ze szkoły. W pewnym momencie zostali napadnięci przez grupę nieznanych sobie osób. I choć w autobusie byli w tym czasie inni pasażerowie, nikt nie pomógł dwójce przestraszonych nastolatków. Ta społeczna znieczulica właśnie skłoniła Maję Ostaszewską do opowiedzenia tej historii podczas Telekamer:
Zwykle nie opowiadam o swoich sprawach, bronię prywatności, chronię moje dzieci. Na gali Telekamer zrobiłam wyjątek, jak myślę, w słusznej sprawie. Chciałam zwrócić uwagę na problem, jakim jest obojętność na zło, na ludzką krzywdę, na przemoc, agresję. Nie wolno udawać, że ten problem nie istnieje, nie wolno być obojętnym – wyjaśniła aktorka w rozmowie z magazynem "Świat i ludzie"