Dwa tygodnie temu produkcja polsatowskiego „Tańca z gwiazdami” ogłosiła listę uczestników kolejnej edycji. Do Beaty Tyszkiewicz nikt wówczas nie zadzwonił, a media obiegła plotka, że stacja szuka zastępcy gwiazdy na fotelu jurora. Jednak kilka dni temu wielką damę polskiego kina odwiedziła delegacja Polsatu z kwiatami, zapraszając do udziału w show. Tyszkiewicz jednak uniosła się honorem i odrzuciła spóźnioną propozycję.
- Jak mi się zachce, to wrócę. Absolutnie. Bo ja bardzo się zżyłam. Ja zrobiłam 19 edycji. Nie było mnie w jednej w TVN, ponieważ oni zaangażowali Józefowicza i Urbańską, w związku z czym zrezygnowali ze mnie i z Wodeckiego. Zdaje się, że nie bardzo dobrze wyszli na tym - wyznaje 80-letnia aktorka w rozmowie z „Super Expressem”.
- Teraz zrobię sobie przerwę. To była moja decyzja. Ja zawsze sobie radziłam. Ja sobie piszę książkę następną, dwie właściwie. Tak że ja mam jakieś inne zajęcia. Tak że... nie nalegam na powrót - dodaje.
Tyszkiewicz nie przejmuje się tym, że ma tylko 1300 zł emerytury. - Emeryturę mam niską, ale mówiąc o tym, nie biadoliłam, bo ludzie mają niższe. Tylko że to po 60 latach pracy przeszło... Kiedyś nikt nam nie mówił o żadnych składkach, ubezpieczeniach - wyznaje gwiazda. Podkreśla przy tym, że teraz najważniejsze jest dla niej zdrowie: - Grunt, że jest stabilne. Więc sobie radzę, bo zawsze sobie radziłam - podsumowuje.
Polsat oznajmił, że jeśli tylko jurorka zmieni zdanie, jest gotów ją zaangażować.