- Sporo podróżuję, rozmawiam z ludźmi. Wymyśliłem na potrzebę rozmów z nimi, że jakąś formą wyrażenia mojej niezgody na to, co się dzieje w Polsce, będzie właśnie mówienie, że jestem z Polski, zamiast przyznawanie się do bycia Polakiem. W obecnej sytuacji wolę być Europejczykiem niż zaściankowym, zakompleksionym Polakiem - powiedział Andrzej Chyra w rozmowie z NaTemat.pl.

Reklama

- To zamknięcie w sobie zwolenników „dobrej zmiany” w dużym stopniu może wynikać z tego, że prezes Kaczyński nie zna języków i nie podróżuje po świecie - dodał Chyra. - Rzeczywiście nie czuję się dziś dumny z tego, że Polacy znów za granicą są postrzegani jako osoby pełne kompleksów, zaściankowe, które nie znają języków, w związku z czym nie podróżują i nie znają świata. To sprawia, że zamykamy się w sobie, jesteśmy niechętni lub wręcz wrodzy wobec wszelkiej odmienności. To nie jest powód do dumy.

Aktor uważa również, że rząd PiS próbuje na siłę „rechrystianizować” zachodnią Europę: - Nasi rodacy nie leczyli już na Zachodzie swoich kompleksów, nie byliśmy postrzegani jako wrogowie ludzi obcych nam ze względu na obyczaje, kulturę czy religię. Mówiono, że jesteśmy otwarci i przyjaźni. (…) Przez wieki byliśmy przedmurzem chrześcijaństwa, a dziś rząd „dobrej zmiany” próbuje dokonywać swoistej rechrystianizacji zachodniej Europy. A przecież chrześcijanie powinni przede wszystkim pomagać innym.