Zwolennicy całkowitego zakazu aborcji nie ustają w staraniach wprowadzenia w Polsce ustawy, która zupełnie wykluczałaby możliwość przerwania ciąży, nawet w sytuacji ciężkiego i nieodwracalnego uszkodzenia płodu, czy poczęcia wskutek gwałtu. Politycy Prawa i Sprawiedliwości nie ukrywają zaś, że popierają takie pomysły. Prezydent Andrzej Duda w jednym z ostatnich wywiadów również przyznał, że jest przeciwnikiem aborcji dokonywanych z powodu poważnych wad płodu.
Maria Sadowska w wywiadzie udzielonym "Gazecie Wyborczej" nie kryje wściekłości na działania polityków:
Tak naprawdę poprzedni rząd też nie był zainteresowany tym, by dać kobietom wolność. Chodzi o to, w jaki sposób traktujemy dorosłych, żyjących ludzi. O to, że my, kobiety, jesteśmy uważane za idiotki, które muszą dostać prikaz. Że jesteśmy uważane za istoty bezrozumne i bez serc, bez jakiejkolwiek moralności. To mnie obraża i wywołuje moją wściekłość. Wszystkie kobiety powinny się czuć oplute samą propozycją takiego ustawodawstwa. Zwłaszcza że cały świat zmierza do przodu i - powiedzmy sobie szczerze - nie da się już wrócić do średniowiecza.
Sadowska podkreśla jednocześnie, że w "czarnych protestach" nie chodzi o aborcję, a o wolny wybór:
Nie jestem zwolenniczką aborcji. Chodzi mi o to, żeby wybór mogli wspólnie podjąć kobieta i mężczyzna. Bo ten wybór zaważy na całym ich życiu, to oni się będą potem zmagali z jego konsekwencjami. Pomysłami na zakaz aborcji najzwyczajniej w świecie chce się nas pozbawić praw człowieka. Bardzo mnie boli, że przez tę prawicową stronę zostały zawłaszczone najlepsze słowa: rodzina, miłość, dzieci. Tymczasem my w proteście kobiet też walczymy o rodzinę. Sama mam męża i dwoje dzieci, rodzina jest dla mnie bardzo ważna. I jestem przekonana, że nakładając karę na matkę, karzemy całą rodzinę.