W wywiadzie udzielonym magazynowi "Gala", Kinga Rusin opowiedziała, jak poznała Marka Kujawę. Okazuje się, że wszystko zaczęło się na Rodos, gdzie dziennikarka spędzała krótkie wakacje z przyjaciółką:
To był wrzesień, pusto na plaży, bardzo dużo panów, bardzo mało pań. Dosyć szybko zyskałyśmy grono kolegów, wśród nich był Marek. Zwróciłam na niego uwagę, bo potraktował mnie nietypowo, tak trochę chłodno, a zupełnie czego innego oczekiwałam.
Wzięty prawnik zaintrygował Kingę Rusin tym, że nie zachowywał się jak dżentelmen. Widząc, że zmęczona boryka się z ciężkim plecakiem, nawet nie zaproponował pomocy:
Powiedział ze swadą, że jak ktoś jest tak walczącą feministką jak ja, to niech sobie sam radzi. Pomyślałam wtedy: "No nie, co za gość!". Zapamiętałam go nie tylko jako inteligentnie złośliwego w stosunku do mnie, ale też niezwykle ciekawie opowiadającego.
Kujawa do końca nie tracił pewności siebie:
Potem w drodze powrotnej spotkaliśmy się na lotnisku. Marek spojrzał wtedy na mnie i powiedział: "Czy wiesz, że ja zmienię Twoje życie?". Pomyślałam sobie wtedy: "Co to w ogóle za facet?". Ale to, co powiedział, okazało się prawdą.