W felietonie dla o2.pl Korwin-Piotrowska pisze, że ta rozmowa, uruchomiła "modelowy polski horror i zniweczyła to, co udało się zrobić, czyli wykreować obraz mocnej, mądrej kobiety, dziewczyny, koleżanki, matki, która ma prawo walczyć o swoje ciało, o to, że nie chce urodzić dziecka z gwałtu, nieuleczalnie chorego i ma prawo do diagnostyki prenatalnej".

Reklama

Według dziennikarki, przed publikacją wywiadu, nikt nie przeczytał go "na zimno". - Ostatnio ktoś mnie zapytał, jak uniknąć medialnych wpadek w wywiadach. Odpowiedziałam, że wywiad po przeczytaniu trzeba odłożyć, następnego dnia przeczytać na chłodno i dać też koniecznie do przeczytania komuś spoza kręgu przyjaciół, znajomych oraz klakierów. Oceny mają prawo być miażdżące i powinny dać do myślenia i spowodować przeredagowanie wypowiedzi albo nawet wstrzymać jej publikację. Czasem trzeba wyjść ze swojej cudnej, izolującej od normalnego świata bańki - pisze Korwin-Piotrowska.

Celebryta, osoba znana, ma ogromną moc. Jest więc niesłychanie ważne, by nie używał jej głupio. Tu nikt tego nie zrobił. Nikt nie pomyślał. Trzeba przewidzieć, a tutaj to było naprawdę łatwe, jak będzie zinterpretowany przez wszystkich przeciwników czarnego protestu. Bo ten wywiad w obecnej formie dał oręż wrogom czarnego protestu, dał jakby na zamówienie. Jest dla konserwatystów jak prezent na Boże Narodzenie. Jak spełnienie ich gorących modlitw - komentuje Korwin-Piotrowska.