Zanim Katarzyna Grochola zajęła się pisaniem książek, pracowała jako salowa, konsultantka w biurze matrymonialnym i pomocnik cukiernika. W rozmowie z "Faktem" opowiedziała o trudnych doświadczeniach związanych z pracą w szpitalu:

Reklama

Pracowałam jako salowa i umarło przy mnie 46 osób. Myłam baseny, podcierałam tyłki, dbałam o to by ludzie odchodzili godnie. To co dzięki temu przeżyłam to moje. Nikt mi tego nie odbierze.

Pisarka wyznała także, że walcząc z chorobą nowotworową, była o krok od śmierci:

szpital poznałam z dwóch stron. Nie tylko jako pracownica, ale i ta skazana na śmierć. Lekarze mówili mi, że mam 3 miesiące życia przed sobą, ale Pan Bóg widział to inaczej. Dziś mimo tych traumatycznych i ciężkich przeżyć mogę wracać myślami do szpitala.

Dzięki tym trudnym doświadczeniom, dziś Katarzyna Grochola nie boi się śmierci

Zawsze byłam zafascynowana śmiercią. Widziałam już wszystkich moich zmarłych gdy walczyłam w szpitalu z rakiem. Byłam przytomna bo paliłam wtedy papierosa na szpitalnym łóżku i to co widziałam jest nie do opisania. To było niezwykłe uczucie. Jak więc w tej śmierci o włos prawie uczestniczyłam. Nie mam już przed nią strachu, ale wielki respekt. Śmierć jest dużo ważniejsza niż narodziny. Całe życie służy przygotowywaniu się do śmierci. Moja śmierć na pewno będzie fantastycznym przeżyciem. Ale nie spieszę się, o nie.