O Gójskiej-Hejke zrobiło się w ostatnich dniach głośno, po wywiadzie jaki przeprowadziła z Pawłem Kukizem. Dziennikarka zadawała gościowi trudne pytania i nie pozwalała mu na ogólnikowe odpowiedzi, wciąż domagają się konkretów. W końcu zdenerwowany Kukiz przerwał rozmowę, a wychodząc ze studia nazwał Hejke "Pisowską k**ą".

Reklama

Korwin Piotrowska całej tej sytuacji poświęciła felieton opublikowany w Onecie. Na początek dała do zrozumienia, co sądzi o zachowaniu Pawła Kukiza:

Mam gdzieś, co Kukiz powiedział, bo chyba już nikogo to nie obchodzi. Czy bredził czy nie, czy odpowiadał z sensem, czy wiedział i rozumiał, o co go Gójska-Hejke pyta. Chodzi o co innego. O to, jak zachowywał się wobec kobiety przed kamerami. O jego seksistowskie uwagi, o to, że w pewnym momencie usiadł jak u siebie w domu na kanapie, prezentując bicepsy i spocone pachy, a ja tylko czekałam że teraz idąc za głosem logiki z kieszeni wyjmie czipsy, piwo i włączy sobie grę komputerową. Mógł jeszcze położyć nogi na stół. Nóg na szczęście nie położył na stole, ale dał pokaz niebywałego braku szacunku. Bo dziennikarka zadawała pytania, nie mizdrzyła się do niego, wykonywała po prostu swoją robotę a ta polega na zadawaniu trudnych pytań, a nie tylko na mówieniu "jaki pan cudowny i fantastyczny". Zachowywał się jak wiele polskich nadętych gwiazd, które przyzwyczajone do wywiadów robionych na kolanach innych nie przyjmują do wiadomości i wychodzą obrażone, dokładnie jak Kukiz, wyzywając przy tym również.

Reklama

Korwin Piotrowska twierdzi jednak, że nie do Kukiza ma największe pretensje. Jej zdaniem bowiem, to środowiska feministyczne zawiodły, bowiem nie stanęły w obronie obrażonej dziennikarki tylko dlatego, że ta reprezentuje opcję prawicową:

Reklama

W obronie Gójskiej-Hejke, jej godności jako kobiety, która została poniżona publicznie, nie stanęły jakoś wojujące ze wszystkimi feministki. Żadna koleżanka dziennikarka. Nikt. Coś mi mówi, że gdyby była z innej stacji, Kukiza wynoszono by dzisiaj na noszach i nikt by mu ręki nie podawał. Wyobraźmy sobie, że zamiast niej jest inne nazwisko, na przykład wspomniana przez Kukiza Monika Olejnik. Co wtedy? Jest afera na cały kraj. Oburzenie, szok, listy protestacyjne. Ale tak nie jest. Czyli można w dziennikarkę Republiki walić nie tylko spod spoconej pachy, pisać o niej straszne seksistowskie teksty, rozbierać na części pierwsze jej prywatne życie, informować z kim ma dziecko i kto w jej sprawie jaki list napisał. O niej można…Czy tylko ja to widzę? (...) I nie rozumiem, dlaczego w naszym tak podobno kochającym kobiety i walczącym o ich godność kraju, są w tej kwestii, co ta sytuacja pokazuje, równi i równiejsi. To nie kwestia poglądów politycznych, z jakiej kto jest telewizji, do czego się modli, ale jest to kwestia zdrowego rozsądku i kultury albo jej braku. Tego zabrakło. To, co jest to właśnie efekt medialnego i wszechobecnego "bieda feminizmu", pustego hasła, które broni kobiety według towarzyskiego, partyjnego i ideologicznego klucza.

Zgadzacie się z opinią Karoliny Korwin Piotrowskiej?