W weekendowym wydaniu "Gazety Wyborczej" ukazał się wywiad z Jarosławem Kuźniarem, w którym poruszono między innymi kwestię hejterów. Dziennikarz, który często spotyka się z agresywnymi atakami w sieci zdradził, dlaczego uważa, że nie należy ich ignorować.

Reklama

Czasem słyszałem nawet od przyjaciół: "Po co ich dotykasz?" Właśnie dlatego, żeby pokazać, że to tak śmierdzi. Wydaje mi się, że im więcej ludzi będzie widziało skalę zjawiska, tym większe szanse, że będziemy ścigać hejterów jak policjanci pijanych kierowców. I pokazywać w sieci. To może zadziałać, ale musi być na to społeczna zgoda - powiedział.

Kuźniar przyznał także, że na walkę z hejterami traci swój czas i energię. Jednocześnie jednak ma poczucie, że piętnowanie takich zachowań jest potrzebne:

Bardzo często blokuję takich ludzi. Trzeba wejść w profil takiej osoby, żeby kliknąć "zablokuj", więc na każdą taką osobę z 10 sekund życia tracę. Kiedyś napisał do mnie mój profesor z Wrocławia: "Słuchaj, bardzo cię lubię i chciałbym wiedzieć, co u ciebie się dzieje, ale to, co czytam jest tak straszne i brudne, że nie będę". To jest dla mnie argument, że trzeba sprzątać swój profil niczym swój pisuar. Pilnuję swojego zdania, wyrażam je, próbuję wchodzić w dialog z ludźmi, którzy nie zawsze są mi przychylni, albo nie zawsze się ze mną zgadzają. Siłą rzeczy gram na wysokich obrotach, upadek boli wtedy po wielokroć bardziej. Muszę być czujniejszy, to wymaga jeszcze większej koncentracji, jest jeszcze bardziej męczące.