Jak podaje "Fakt" małżonkowie przybyli do sądu w towarzystwie swoich adwokatów. Przed rozprawą siedzieli niedaleko siebie, ale wzajemnie się ignorowali. Widać, że rozstanie w atmosferze skandalu zupełnie zniszczyło uczcie, które kiedyś ich łączyło.
Tabloid relacjonuje także, że Kazimierz Marcinkiewicz wchodząc do budynku sądu wyglądał na bardzo spiętego. Dopiero przed salą rozpraw, nieco się rozluźnił:
Uśmiechał się, żartował w rozmowie ze swoją pełnomocniczką. Z kolei Isabel nie było do śmiechu, była przygaszona. Po wyjściu z rozprawy Marcinkiewicz unikał dziennikarzy i szukał bocznego wyjścia. Udał się do pobliskiego bistro, w którym spędził kilkanaście minut. Następnie wsiadł w taksówkę i odjechał. Isabel odjechała swoją taksówką od razu po wyjściu z budynku. Towarzyszył jej pan mecenas. - opisuje "Fakt".
Mając na uwadze atmosferę, w jakiej rozstali się państwo Marcinkiewiczowie można przypuszczać, że rozwód będzie długim i bolesnym procesem.