O swoich przygodach z dwukołowym pojazdem, Zamachowska napisała na blogu w Onecie.

Reklama

Niewinna przejażdżka po mieście Segwayami ze znajomymi z Wrocławia zakończyła się dla mnie w szpitalu Szent Janos w Budzie i to dopiero było prawdziwe węgierskie doświadczenie.

Na szczęście dziennikarce nie stało się nic poważnego. W swojej relacji jednak dużo uwagi poświęca węgierskiej służbie zdrowia, a właściwie tamtejszym lekarzom:

Chcę tylko napisać, że karetka przyjechała w ciągu pięciu minut, mimo całkowicie zakorkowanego miasta (trwały różne obchody z paradą Formuły 1 włącznie). Ratownik medyczny mówił płynną angielszczyzną i nie pytając o dowód ubezpieczenia zawiózł mnie do szpitala. Lekarz zajął się mną natychmiast i zlecił zrobienie wszystkich stosownych badań. Pielęgniarz, który się mną zajął i prowadził z badania na badanie, mówił płynną francuszczyzną, trzymał mnie pod rękę i uspokajał powtarzając: "On ne doit pas avoir peur...". Opowiedział mi o swojej znajomej z Polski, wrocławskiej siatkarce, która zresztą urodziła się w tym samym dniu, tego samego miesiąca i roku, co ja (pozdrawiam pani Joanno!). W ciągu 45 minut miałam już zapamiętane na płycie CD badanie roentgenowskie, USG, rezonans magnetyczny głowy, byłam po zastrzyku na tężec i z założonym opatrunkiem siedziałam w poczekalni czekając na męża, który stał w korkach jadąc do mnie z bagażami (tego dnia wracaliśmy do Polski).

I choć sprzęt medyczny i sama placówka był bardzo przestarzałe, to ludzie pracujący w węgierskiej służbie zdrowia, zrobili na Monice Zamachowskiej bardzo pozytywne wrażenie:

Szpital był strasznie zapuszczony i biedny. Urządzenia diagnostyczne pamiętały króla Ćwieczka, podłogi i drzwi, łóżka z popękanymi pasami i samodzielnie posklejane z różnych elementów pomoce ortopedyczne wołały o pomstę do nieba. Ale ludzie byli niesamowici. Nie tylko mili i pomocni, ale też niewątpliwie kompetentni.

Monika Zamachowska uznała także, że gospodarczo Węgry zatrzymały się "w końcu naszych lat 90-tych". Dziennikarka życzy jednak Węgrom jak najlepiej i ma nadzieję, że jeszcze wróci do Budapesztu.