Krystyna Janda na swoim blogu zamieściła zabawny wpis dotyczący zasad ubierania się. Najpierw aktorka wyjaśniła, na co szczególną uwagę zwracali jej dziadkowie:

Reklama

Moi dziadkowie ubierali się zawsze specjalnie na niedzielę. Mieli stroje na niedzielę. Zawsze te same. Letnie i zimowe. Dziadek ubierał się do kościoła w pelisę z bobrowym kołnierzem „znaftalinowaną” tak i perfumował się radzieckimi perfumami Carmen tak, że koło nas ludzie rozsuwali się i mieliśmy zawsze dookoła siebie dużo miejsca. Babcia miała dwie sukienki letnie w kwiaty i zimowe wełniane gładkie. Uważała że kolorowe buty noszą tylko kobiety lekkich obyczajów, ona nosiła brązowe, czarne i białe. Już beżowe były podejrzane. Zbyt wysokie obcasy też. Lubiła broszki i żabociki. Kostiumy i małe kapelusze. Kobieta bez pończoch, nawet latem była nieelegancka, tak jak i kobieta bez rękawów. A rękawy były 7/8, 3/4, 5/6, do łokcia i tzw. krótkie, te niechętnie. Lubiła kontrafałdy, plisowania, godety, dekolty w karo i patki. Malowały się według niej, tylko tzw. kokoty. Spodnie sa tylko dla mężczyzn, mówiła. Kobieta w spodniach wygląda jak mężczyzna, żeby nie wiadomo co…

Jedną z reguł dotyczących ubioru, Janda przejęła od ukochanych dziadków:

Wszyscy zawsze mieliśmy czyściutką świeżą bieliznę, na wypadek gdybyśmy zemdleli na ulicy i zabrano by nas do szpitala. (To zostało mi do dzisiaj). Ubieram się każdego dnia w naprawdę dobrą bieliznę , nie dlatego, że codziennie przebieram się w kostium przy koleżankach i garderobianych, ale z powodu ewentualnego zemdlenia.

Na koniec aktorka opisała kilka podstawowych zasad dotyczących ubioru, o których obecnie niestety często się zapomina:

Sposób ubierania się, w domu mojego dzieciństwa, oznaczał szacunek lub brak szacunku do osób i zdarzeń, nie wypadało ubrać się zbyt bogato kiedy spotykało się z ludźmi uboższymi a z bogatymi- ubranie mogło być pocerowane byle było czyste i uprasowane.