W swoim najnowszym felietonie, opublikowany na łamach e-teatr.pl, Maciej Nowak bardzo ostro krytykuje postawę życiową Marka Kondrata i fakt, iż postawił on finansowy komfort, ponad ideały swojego zawodu:
Znany handlarz winami, wybitny aktor Marek Kondrat w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" tuż przed ostatnimi wyborami do Parlamentu Europejskiego, na pytanie, czy żyje w swojej wspólnocie, odpowiedział znamiennie: "Co najwyżej w mieszkaniowej, i to tak sobie". Również kwestię wolności, której 25-lecie tak pompatycznie dziś obchodzimy, rozumie w sposób specyficzny: - "... w 1998 r. podjąłem współpracę z ING. To mi dało prawdziwą wolność, która teraz procentuje, dało mi rzeczywiście możliwość wyboru". Kilka lat wcześniej na festiwalu Przystanek Woodstock wygłosił z kolei zdanie: "Polska nie jest najważniejsza. Najważniejsze jest nasze życie. Bo ono jest jedno. Jeżeli będziemy zadowoleni z życia, to Polska też na tym zyska". Bank jako szafarz i gwarant wolności? Egoizm, jako filozofia sukcesu? Gdzie się podziały wspólnotowe ideały, wygłaszane przed ćwierćwieczem? Jak bardzo trzeba być pozbawionym empatii, by przed milionami swoich widzów chełpić się własnym bogactwem i demonstrować obojętność na wszelkie postawy społecznościowe? A może wypowiedź Marka Kondrata traktować trzeba jako eksces, jako pogląd faceta zniechęconego życiem stadnym? Obawiam się, że nie.
Zgadzacie się z tak surową oceną Marka Kondrata przez Macieja Nowaka?