Przede wszystkim, Monika Janowska utrzymuje, że zarówno ona, jak i jej koleżanka, nigdy nie były winne zarzucanej im kradzieży. Zaprzecza także, jakoby handlowała na planach filmowych ubraniami pochodzącymi z kradzieży:

Od dwóch lat, czyli od kiedy jestem w związku z Robertem, nie ukazała się ani jedna prawdziwa informacja na mój temat. To nabijanie czytelników w butelkę te wszystkie kłamstwa, że nie zostałyśmy uniewinnione. Trzeba zacząć od tego, że przede wszystkim nigdy nie byłyśmy winne. Brednią są doniesienia, że sprzedawałam ubrania na planie show "Jaka to melodia" czy serialu "Życie nad rozlewiskiem". - mówi w rozmowie z "Show".

Reklama

Żona Roberta Janowskiego odniosła się także do faktu, iż jej ukochany, zaraz po wybuchu afery, oświadczył iż zerwał z nią wszelkie kontakty:

Faktycznie na krótko się rozeszliśmy. To była nasza wspólna decyzja. Trwała sądowa rozprawa o zmianę miejsca zamieszkania dziewczynek. To był dla nich trudny okres, dlatego naszym priorytetem było zapewnić im spokój i poczucie bezpieczeństwa, a przy tej nagonce medialne było to nieosiągalne. Mieliśmy nadzieję, że trochę uciszymy tym plotkarzy i oszczędzimy cierpienia dziewczynkom. To była ich decyzja, że chcą zamieszkać z nami i jedyne, co mogłam im dać, to miłość, poczucie bezpieczeństwa i wiarę, że nie trzeba być biologicznym rodzicem, żeby kochać ponad wszystko. Jesteśmy fajną, kochającą się rodziną i to jest nasz olbrzymi sukces