W wywiadzie z "Faktem", Krzysztof Krawczyk został zapytany o to, czy zdarza mu się wracać wspomnieniami do czasów, gdy był członkiem zespołu Trubadurzy:

Oczywiście. To część mojej historii, choć nie ze wszystkiego jestem dumny, co się wówczas działo. Muszę przyznać, że w tamtym czasie, gdy byłem bardzo młodym człowiekiem, popełniałem wiele głupstw. Szalałem, nie stroniłem od alkoholu. Wydawało mi się, że wiecznie będę młody i nic złego nie może się zdarzyć. Igrałem w losem.

Reklama

Okazuje się, że najbardziej szalony okres życia Krzysztofa Krawczyka, to czas, który spędził w Stanach Zjednoczonych:

Ameryka jest niewierną kochanką. Rozkochuje w sobie i porzuca. Dla mnie, wyrwanego z Polski, jawiła się jak siódmy cud świata. Spędzone tam lata nie były niewinnymi. Zachłysnąłem się Ameryką i dostałem od niej bardzo ostrą lekcję. Na szczęście wybawiła mnie z tego właśnie Ewa. Jej pojawienie się było detoksem, ozdrowieniem.

Krawczyk po raz kolejny przyznał się także do tego, że nie zawsze był wierny swoim kobietom:

Nie zawsze zachowywałem się zgodnie z przykazaniami bożymi. Dziś dziękuję Bogu za moje nawrócenie i dziękuję za to, że postawił na mojej drodze Ewunię.