O tym, jakich oszustw finansowych dopuszcza się Adam Gessler, wiem dzięki Mateuszowi Dallali. Urzędnik warszawskiego magistratu jest oddelegowany specjalnie do sprawy Adama Gesslera, który jest obecnie największym dłużnikiem miasta.
W rozmowie z Gazetą Wyborczą, Dallali wyjaśnia, że choć oficjalnie znany restaurator jest bezrobotny, bezdomny i nie posiada absolutnie żadnego majątku, dzięki naginaniu prawa, wiedzie bardzo luksusowe życie:
Zacznijmy od kwestii formalnej - zajmuję się Adamem Zbigniewem Gesslerem, rocznik 1955. To ważne, ponieważ jego syn również ma na imię Adam, jest prezesem i wspólnikiem w kilku spółkach. Panowie ściśle ze sobą współpracują, sprytnie wykorzystują zbieżność imion. Prawo jest bezradne, bo w Polsce dzieci mają obowiązek wspomagać finansowo rodziców. A Gessler senior dostaje co miesiąc do ręki od Adama Szczęsnego kilkadziesiąt tysięcy złotych w gotówce. Oficjalnie nie posiada żadnego majątku, nie ma konta w banku ani nawet prawa jazdy. Jak na bezdomnego i bezrobotnego wiedzie całkiem udane życie. Nosi drogie ubrania, stołuje się w najlepszych restauracjach, śpi w najdroższych hotelach, jego głównym środkiem transportu są samoloty, a jeśli już jedzie gdzieś autem, to w grę wchodzi luksusowa limuzyna.
Urzędnik jest jednak pełen nadziei, iż wkrótce uda się odzyskać choć część długów Adama Gesslera. Miesiąc temu, po wielu przejściach, w końcu zlicytowano dom restauratora:
Pętla się zaciska, bal na "Titanicu" powoli dobiega końca. 18 października próbował odwlec licytację domu i rzutem na taśmę złożył wniosek o wykluczenie całego składu sędziowskiego. Wielokrotnie stosował ten chwyt, często się udawało. Ale nie tym razem. Kiedy wniosek przepadł, nie czekając na orzeczenie, wybiegł z sali sądowej. Trudno się dziwić. Poniósł bolesną i symboliczną porażkę.