W rozmowie z "Super Expressem", Rutkowski zdradził, iż chce by jego syn poszedł w przyszłości w jego ślady. W tym celu, od małego zamierza zabierać go na akcje:
Reklama
Mój Boże, jaki on malusi, jaki delikatny. Aż boję się go brać na ręce. On będzie taki jak ja! Będzie detektywem. Kiedy skończy pięć lat, będę go już zabierał ze sobą na akcje. Niech się uczy tej roboty od małego!
Przypuszczamy, że mam chłopca może nie być zachwycona pomysłem, by 5-latek brał udział w akcjach detektywistycznej firmy jego taty.
Komentarze(16)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarsze„Ten pan nie jest detektywem. To jest oszust. Człowiek, który wykonuje czynności detektywistyczne i chełpi się nimi przed kamerami, bez wymaganej licencji, popełnia czyn karalny. A te czynności niewątpliwie taki charakter miały. Gdyby choć media nie nazywały go detektywem! On nie ma prawa używać tego tytułu. Biuro pana Krzysztofa Rutkowskiego taką licencję posiada, natomiast on nie. A nawet jeśli posiada ją biuro, to czynności detektywistyczne może wykonywać wyłącznie ten człowiek, który posiada licencję”.
Krzysztof Rutkowski swoją karierę zawodową rozpoczął w 1981 r. w warszawskim ZOMO, wyspecjalizowanych jednostkach milicji przeznaczonych do tłumienia demonstracji solidarnościowych. W stanie wojennym ZOMO słynęło z niezwykłej brutalności. Mówiło się wtedy: „Ani IXI, ani OMO nie wypierze tak jak ZOMO”.
Rutkowski nigdy nie żałował tych lat. Jego ojciec był zresztą milicjantem spod Sochaczewa. (…) „Wykołysała go dyżurka, wypieściła krata w komisariacie, wychował się w koszu milicyjnego motocykla”.
Nawet w 20. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego chlubił się pracą w ZOMO: „13 grudnia 1981 roku byłem w Zmotoryzowanych Odwodach Milicji Obywatelskiej. Byłem w ZOMO. Czy byłem po właściwej stronie? W tej chwili ponad 50 proc. Polaków opowiedziało się za tym, że stan wojenny był dobrą decyzją w tamtym okresie. Nie chciałbym w tym momencie oceniać, czy była to dobra, czy była to zła strona. To był mój wybór i uważam, że dla mnie była to prawidłowa strona (…)
Służył również w komisariacie na Ursynowie (…)
W milicji służył do 1986 r., potem wyjechał do Wiednia, gdzie poznał swoją przyszłą żonę. To ona pomogła Rutkowskiemu założyć prywatną spółkę. Według znajomych „urodzona bizneswoman”, była mózgiem interesu. W jednej z wypowiedzi przyznała: „W 1988 r. zajęliśmy się odzyskiwaniem skradzionych aut. Uznaliśmy, że umiemy to robić i będziemy w tym najlepsi”.
Szykuj "okup".
Facet ma problem psychiczny jak widac po sposobie "noszenia sie" Fryzura prosto z filmu Adams Family