Organizatorzy festiwalu zaprosili Sonię Bohosiewicz, która miała być największą gwiazdą tego wydarzenia. Jak twierdzi "Super Express", aktorka już wtedy zaczęła stawiać warunki i stwierdziła, że przyleci do Stanów pod warunkiem, że będzie mogła zabrać swoją młodszą siostrę, Maję. Zdaniem tabloidu, za same noclegi w luksusowym hotelu dla obu pań, organizatorzy musieli zapłacić 4 tys. złotych, do tego doszły jeszcze bilety lotnicze. Celebrytki zostały także obdarowane kosmetykami i butami od sponsorów.
"Super Express" relacjonuje, że aktorki, choć były w Stanach Zjednoczonych służbowo, nie zachowywały się profesjonalnie i ignorowały swoje zobowiązanie wobec organizatorów, nie pojawiając się na ich imprezach. To jednak nie wszystko, Sonia nie chciała także udzielać wywiadów, a jej młodsza siostra poczuła się urażona faktem, iż nie znano jej dokonań aktorskich:
Raz wyszła podczas wywiadu, mówiąc, że musi do toalety. I tyle ją widziano. Nie pojechała na premierę do Malibu. A Maja obraziła się na polonię, bo ktoś ją zapytał, w jakim filmie zagrała. - wspomina w rozmowie z "Super Expressem" pracownik biura organizatora.
Również podczas najważniejszej uroczystości, Sonia Bohosiewicz zachowała się ponoć mało profesjonalnie:
Podczas gali wręczania statuetek Hollywood Eagle Award. Film "Obława" otrzymał to wyróżnienie, a w imieniu reżysera Marcina Krzyształowicza nagrodę miała odebrać właśnie Sonia. Aktorka weszła na scenę i zamiast tradycyjnej przemowy rzuciła do mikrofonu: "dziękuję", a potem odwracając się do prowadzącego: "przetłumacz". - relacjonuje tabloid.