Program Agaty Młynarskiej "Świat się kręci" to codzienna, 40-minutowa audycja prowadzona na żywo, przy udziale publiczności. Gospodyni w każdym odcinku porusza różne tematy i rozmawia z wieloma zaproszonymi gośćmi. Prowadzenie takiego programu wymaga ogromnych nakładów energii i koncentracji.
Jak donosi magazyn "Flesz", ostatnio Agata Młynarska uskarżała się na złe samopoczucie. W piątek, 20 września jej stan zdrowia się pogorszył i w studio zapanowała nerwowa atmosfera, bowiem nikt nie wiedział, czy dziennikarka zdoła poprowadzić program. Okazało się jednak, że jako profesjonalistka stanęła na wysokości zadania, jednak zaraz po nagraniu, odwieziono ją do szpitala:
Nie wzywaliśmy karetki, zawiózł ją tam Przemysław Schmidt, narzeczony. Jeszcze w poniedziałek czuła się źle, aby ale jak to ona, stanęła w studiu i zrobiła swoją robotę - tłumaczy "Fleszowi" osoba z telewizji.
Jak podaje "Flesz", po badaniach okazało się, że Agata Młynarska była odwodniona i bardzo osłabiona. W weekend podano jej kroplówki, a w kolejnych dniach jeździła do szpitala na kontrolę.
Komentarze(40)
Pokaż:
Pośród złośliwych sensacji wielu
niech widz prawdziwej sensacji liźnie,
oto co wyznał mi pewien chirurg
już w totalitarnej ojczyźnie:
- Wpadł do mnie facet o wieczornej porze,
miał jasne oko, miłą prezencję,
i szepnął cicho:
- Doktorze, proszę mi wyciąć inteligencję!
Ja odszepnąłem cicho:
- A ma pan?
- Owszem doktorze, mam dosyć sporą
i przez nią ciężki kac mnie dołapał
i jak w krąg spojrzę, diabli mnie biorą.
Choć wokół niby twórcze przemiany
i Polska weszła na nową drogę
z inteligencją moją, kochany
spokojnie patrzeć na to nie mogę,
bo z jednej strony piękne wspomnienia,
gdyśmy mądrości mieli proporce,
jesieni ludu będąc natchnieniem,
iskrą, zarzewiem, pochodnią, wzorcem,
a z drugiej strony puści jak w buszu
menty wszelkiego autoramentu,
czas dla cwaniaków, raj dla chytrusów
i dno dla pełnych inteligentów.
Ja na to patrzeć nie mogę, ach nie
z inteligencja mą nazbyt czułą.
Niech pan ją wytnie! Niech pan ja ciachnie,
bym dostosował się do ogółu.
Tu mu zadałem pytanie wartkie,
rzekł chirurg ciągnąc swą opowiastkę,
- Mam wyciąć całą?
- Zostaw pan ćwiartkę… lub może
jeszcze lepiej szesnastkę…
Więc wykonałem zabieg udany
bez komplikacji, potknięć, kolizji…
Wkrótce mój pacjent zrobił się znany…
Często widuję go w telewizji,
Jak on gulgoce tam koncertowo,
jak oponentów w puch i proch kruszy.
Mówi:
- Ja swoją mam podmiotowość! I łatwo mi się
jej nie naruszy!
Rwie się do czynu, rwie się do głosu!
Mówi : „pluralizm!”, mówi „dziedzictwo!”,
i z świetlistego czerpiąc etosu
założył właśnie nowe stronnictwo
Tu chirurg skończył… Pomilczał troszkę
i dodał:
- Patrz pan, na co nam przyszło!...
A jam pomyślał: „O rany boskie!”,
Oto chirurgia, która ma przyszłość!!!
I szybko wziąłem chirurga adres,
bo ja też – odkąd wiatr przemian zawiał –
czuję tę nową psychiczną zadrę,
gdy widzę, co się wokół wyprawia.
U znajomego przeto chirurga
inteligencję mą puszczę kantem,
zostawię jedna trzydziestą drugą,
by szans mieć więcej niż pacjent tamten.
Lecz mnie ten chirurg, brzydki konował,
darmo zefirkiem nadziei powiał,
bo przedtem siebie sam zoperował…
Miał zostać samym ministrem zdrowia!!!…
Pośród złośliwych sensacji wielu
niech widz prawdziwej sensacji liźnie,
oto co wyznał mi pewien chirurg
już w totalitarnej ojczyźnie:
- Wpadł do mnie facet o wieczornej porze,
miał jasne oko, miłą prezencję,
i szepnął cicho:
- Doktorze, proszę mi wyciąć inteligencję!
Ja odszepnąłem cicho:
- A ma pan?
- Owszem doktorze, mam dosyć sporą
i przez nią ciężki kac mnie dołapał
i jak w krąg spojrzę, diabli mnie biorą.
Choć wokół niby twórcze przemiany
i Polska weszła na nową drogę
z inteligencją moją, kochany
spokojnie patrzeć na to nie mogę,
bo z jednej strony piękne wspomnienia,
gdyśmy mądrości mieli proporce,
jesieni ludu będąc natchnieniem,
iskrą, zarzewiem, pochodnią, wzorcem,
a z drugiej strony puści jak w buszu
menty wszelkiego autoramentu,
czas dla cwaniaków, raj dla chytrusów
i dno dla pełnych inteligentów.
Ja na to patrzeć nie mogę, ach nie
z inteligencja mą nazbyt czułą.
Niech pan ją wytnie! Niech pan ja ciachnie,
bym dostosował się do ogółu.
Tu mu zadałem pytanie wartkie,
rzekł chirurg ciągnąc swą opowiastkę,
- Mam wyciąć całą?
- Zostaw pan ćwiartkę… lub może
jeszcze lepiej szesnastkę…
Więc wykonałem zabieg udany
bez komplikacji, potknięć, kolizji…
Wkrótce mój pacjent zrobił się znany…
Często widuję go w telewizji,
Jak on gulgoce tam koncertowo,
jak oponentów w puch i proch kruszy.
Mówi:
- Ja swoją mam podmiotowość! I łatwo mi się
jej nie naruszy!
Rwie się do czynu, rwie się do głosu!
Mówi : „pluralizm!”, mówi „dziedzictwo!”,
i z świetlistego czerpiąc etosu
założył właśnie nowe stronnictwo
Tu chirurg skończył… Pomilczał troszkę
i dodał:
- Patrz pan, na co nam przyszło!...
A jam pomyślał: „O rany boskie!”,
Oto chirurgia, która ma przyszłość!!!
I szybko wziąłem chirurga adres,
bo ja też – odkąd wiatr przemian zawiał –
czuję tę nową psychiczną zadrę,
gdy widzę, co się wokół wyprawia.
U znajomego przeto chirurga
inteligencję mą puszczę kantem,
zostawię jedna trzydziestą drugą,
by szans mieć więcej niż pacjent tamten.
Lecz mnie ten chirurg, brzydki konował,
darmo zefirkiem nadziei powiał,
bo przedtem siebie sam zoperował…
Miał zostać samym ministrem zdrowia!!!…
Program nie broni się oglądalnościa . Stąd nagłe przepracowanie /