Tyle jesteś wart, ile twój ostatni film czy płyta. Kiedy mąż wydał płytę "Marysia biesiadna", a potem "Złotą Marylę", których nikt nie chciał grać, wykupił czas antenowy w Radiu ZET i w RMF-ie. Oczywiście kosztowało to masę pieniędzy, ale grać musieli, bo było zapłacone. - powiedziała piosenkarka w wywiadzie dla "Super Expressu".
Robert Kozyra jednak zupełnie inaczej pamięta tę sytuację.
To bzdura. Mąż Maryli Rodowicz rzeczywiście zabiegał o to, by grać jej piosenki. Proponował pieniądze albo... że kupi radiu komputery. Bardzo mnie tym rozbawił, bo radio było od dawna skomputeryzowane. Nie zgodziłem się na żadną z propozycji. To chwytliwa, ale kompletnie nieprawdziwa anegdota - powiedział były szef Radia Zet w wywiadzie dla plotek.pl
Jak sądzicie, kto tutaj oszukuje? Rober Kozyra broniący reputacji swojego radia, czy Maryla Rodowicz opowiadająca o ratowaniu jej kariery przez męża?