Kinga Rusin na swoim oficjalnym blogu zamieściła długi wpis poświęcony bezstresowemu wychowaniu. Do poruszenia tego tematu natchnęła ją dyskusja na temat związków partnerskich, prowadzona w jednym z programów:
Poniedziałkowa dyskusja w jednym z telewizyjnych programów publicystycznych dotyczyła, dla odmiany ;), związków partnerskich. Mnie natomiast, zastanowiła wypowiedź jej uczestnika, ale w zupełnie innym kontekście. Dominikanin, o. Paweł Gużyński, występując, czego nie trudno się domyślić, przeciwko związkom partnerskim, użył dość karkołomnego ich porównania. Jego zdaniem „ze związkami będzie tak jak z wychowaniem bezstresowym... Dzisiaj wiemy, tamten pomysł był nietrafiony, a uwagi oponentów były słuszne”.
Słowa duchownego zmotywowały dziennikarkę do opisania, czym tak naprawdę jest wychowanie bezstresowe i dlaczego w Polsce jest ono źle rozumiane:
Wychowanie bezstresowe, zdaniem polskich przeciwników tej metody, przyszło, tak jak plaga stonki ziemniaczanej, prosto z Ameryki. Wdarło się siłą w nasz tradycyjny model wychowawczy i wszystko popsuło. Teraz nie dość, że mamy niewychowane dzieci, to, o zgrozo, za chwilę mogą one doprowadzić do legalizacji związków partnerskich! Bo wiadomo, że roślina gnije od korzenia. W Ameryce mieszkałam przez cztery lata i mogłam się do woli napatrzeć na amerykański model wychowania. Tak, dzieci mówią tam głośno to co myślą i, co więcej, nikt nie każe im milczeć. To różnica zasadnicza. Są otwarte, łatwo wchodzą w interakcje nie tylko z rówieśnikami, ale również z dorosłymi, co niektórych może drażnić. Wydają się nie mieć kompleksów - i w domu, i w szkole dba się bowiem o to, żeby dziecko miało wysokie poczucie własnej wartości. Najprostszą drogą do jego zdobycia jest wychowanie w szacunku do dziecka właśnie.
Powołując się na słowa wybitnego amerykańskiego psychiatry i psychologa, Ruisn wyjaśnia, że wychowanie bezstresowe to takie, w którym dorosły eliminuje do minimum czynniki stresujące dziecko. Jak to robi? Wyznaczając granice, wprowadzając bardzo jasne zasady postępowania, których później konsekwentnie przestrzega. – Najbardziej zestresowane dziecko to takie, które nie wie jak postępować.
Na zakończenie swojego wpisu, Kinga Rusin zwraca się do dominikanina, o. Pawła Gużyńskiego, który zainspirował jej wpis:
P.s. Do ojca Pawła Gużyńskiego: wychowanie bezstresowe to pomysł jak najbardziej trafiony, jeżeli się wie, o co w nim chodzi. Może podobnie jest w przypadku związków partnerskich…?
Zgadzacie się z opinią Kingi Rusin?
Komentarze (17)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszePrzez wychowanie bezstresowe ja (i chyba wiekszosc naszego spoleczenstwa) rozumie tzw Model Szwedzki – czyli ZERO zakazow i karania.
Nie mowie o katowaniu dziecka ale o podniesieniu glosu albo tzw “krotkim karcacym”.
Moja babcia stosowala w stosunku do mnie i mojego kuzyna "szybkie karcace"
(strzal w tylek) i jestem pewien ze tylko dlatego jeszce zyje bo nasze pomysly (kuzyna i moje) w tej chwili jeza mi wlosy na glowie.
Bylem w Szwecji - w pociagu, sklepie itp dzieci potrafia steroryzowac wszystkich dookola - wrzaskiem, bieganiem, klepaniem obcych ludzi, zrzucaniem rzeczy z polek itp przy kompletenej biernosci matek.
To samo zaczyna sie niestety u nas.
Dziecko musi skonczyc gimnazjum i wszyscy, ktorzy maja dzieci w podstawowkach i gimnazjach, wiedza ze jeden badzior moze spokojnie teroryzowac dzieciaki w szkole, LEGALNIE zabierajac im pieniadze, lub mniej wartosciowe rzeczy lub dla zabawy strzelic w twarz itp. I NIKT MU NIC NIE MOZE ZSROBIC - chyba ze kogos zabije albo ciezko pobije lub zostanie zlapany z narkotykami (na handel).
Pracowalem 30 lat na statkach a teraz na wiezach wiertniczych I znam wielu Skandynawow ktorzy otwarcie mowia ze w tecj chwili maja juz powazny klopot z “bezstresowo” chowanym mlodym pokoleniem.
Rusin = inteligencja poniżej średniej.
tylko idiotka może twierdzić co innego...
juz sie rzygac chce. Rusin to, Rusin tamto.
otwierasz lodowke a tam ...
dosc!!!