Do przykrego incydentu doszło w Centrum Kongresowym we Wrocławiu, gdzie Matusz Damięcki występował przed publicznością. W czasie, gdy aktor przebywał na scenie, ktoś skradł jego rzeczy osobiste pozostawione w szatni. Ku rozpaczy Mateusza, łupem złodzieja padła także pamiątka po babci, mająca dla niego dużą wartość sentymentalną. Aktor postanowił więc odwołać się do sumienia rej woli osoby, która go okradła i zamieścił na portalu społecznościowym taki oto wpis:
Złodzieju z Wrocławia! (Piszę bez "szanowny" lub "drogi", bo byłaby to już lekka przesada). Wczoraj zabrałeś z garderoby portfel z kartami i dokumentami, zegarek firmy Tag Heuer oraz złoty krzyżyk". W portfelu były karty, jak już pewnie wiesz, wszystkie są zastrzeżone, zegarek był mi drogi... Ale jakoś go przeboleję. Niech Ci się zacnie nosi, a jak będziesz go chciał sprzedać, to informuję, że więcej niż 1000 złotych niestety nie był wart. Krzyżyk był prezentem od mojej Babci. Dostałem go na chrzciny, Babcia nie żyje już długo. Ta pamiątka do niczego Ci się nie przyda, dla mnie znaczy więcej, niż może Ci się wydawać. Tylko jak będziesz wysyłał kopertę, to nie poleconym, nie podpisz się z przyzwyczajenia na odwrocie i dla bezpieczeństwa załóż jakieś rękawiczki, jak go będziesz przygotowywał. Odciski palców i te sprawy... Za znaczek Ci nie oddam ( ) w portfelu było też 20 zł. Reszty nie trzeba - zaapelował Mateusz Damięcki i podał złodziejowi adres teatru Syrena, na który prosi o odesłanie krzyżyka.
Jak sądzicie, czy aktorowi uda się odzyskać pamiątkę?