Jerzy Bogdanowicz nie żyje. Miał 91 lat. Wiadomość o jego śmierci najpierw podał portal jazzforum.com.pl. Pożegnalny wpis na zamieścił zespół Budka Suflera.
Ze względu na moje marne w tej dziedzinie kompetencje oraz brak czasu nie śledzę każdego dnia oceanu informacji, które pojawiają się w sieci. Dlatego z pewnym opóźnieniem dotarła do mnie smutna wiadomość o śmierci Pana Jurka Bogdanowicza, która nastąpiła 5 listopada po długiej chorobie — czytamy we wpisie Tomasza Zeliszewskiego, obecnego lidera Budki Suflera.
Menadżer Ewy Demarczyk i Czesława Niemena
Bogdanowicz na początku lat siedemdziesiątych na Polskim rynku muzycznym był postacią na miarę Briana Epsteina. Będąc impresario Ewy Demarczyk i Czesława Niemena, w umysłach młodych artystów tamtej epoki był czymś nieosiągalnym. Nigdy nie miałem śmiałości zapytać go, dlaczego my, dlaczego Budka, zwróciła na siebie Jego uwagę – wspomina Zeliszewski w swoim wpisie.
Zeliszewski: Panie Jurku, nie wiem, co powiedzieć!
Jerzy Bogdanowicz postawił czterech młodocianych facetów na Polskiej Profesjonalnej Scenie Muzycznej. Nauczył nas ciężkiej pracy. Nauczył nas szacunku do ludzi przed sceną i do tego, co robimy. Wyjaśnił, że artysta w życiu jest skazany nie tylko na brawa. Pokazał zasadzki i ciemne zakamarki tego zawodu. Tłumaczył jak dzieciom różnicę między muzyką a mamoną. Między sztuką a pozorami. Wystarczyło go tylko słuchać... Panie Jurku, nie wiem, co powiedzieć — napisał Tomasz Zeliszewski.