Paulina Młynarska opublikowała na Instagramie post, w którym odniosła się do skandalu wywołanego przez tybetańskiego duchownego. Na wstępie zaznaczyła, że nie zamierza dołączać do chóru oburzonych, a jedynie podzielić się swoją refleksją w sprawie.

Reklama

"Czuję się oburzona zachowaniem różnych dziadków w kapłańskich szatach od tak dawna i tak już tym zmęczona, że zostawiam wrzaski młodszym i silniejszym od siebie", napisała Paulina Młynarska.

Dalej wyjaśniła, że kiedy sama na poważnie zaczęła interesować się jogą, też była ślepo zapatrzona w jej wysokich rangą kapłanów. Uważnie przyglądała się ich praktykom i chciała jak najwięcej zaczerpnąć z ich wiedzy i energii, bo wydawało jej się, że są doskonali. Szybko jednak się opamiętała.

"Na szczęście neofickie wzmożenie mija. I kiedy już bez tego wzmożenia spoglądam na to wszystko, to co ja pacze? Grono odrealnionych starych panów, których wiedza o życiu, a zwłaszcza o życiu kobiet i dzieci oraz o ich ( i własnej) seksualności, jest na tragicznie niskim poziomie", wyznała Młynarska.

Reklama

Na zakończenie Paulina Młynarska opisała jeszcze jedną nieprzyjemną przygodę z duchowym mistrzem. Słynny jogin, kiedy usłyszał, że Młynarska pisze książki o prawach kobiet, zafundował jej wykład o obowiązkach kobiet jako żon i matek.

"Odrzuciło mnie na kilometr. Dla mnie, jako dla kobiety, matki, twórczyni i jako dla jogini czas „nieomylnych” guru się definitywnie skończył. Dawno. Dobrze, że Dalajlama przeprasza, ale to niewiele zmienia jak dla mnie", zakończyła Paulina Młynarska.

Zgadzacie się z nią?