Po tym, jak Monika Richardson na dobre rozstała się z telewizją, musiała poszukać nowych źródeł dochodu. W 2021 roku zdecydowała się na otwarcie szkoły językowej, która całkiem nieźle prosperowała. Niestety, w trudnym czasie, którego wszyscy obecnie doświadczają, pojawiły się problemy. Monika Richardson ma trudności z utrzymaniem swojego biznesu.

Reklama

-Inflacja bardzo dała mi się we znaki - powiedziała Monika Richardson w rozmowie z "Super Expressem". - Mój mały biznes stał się prawie nieopłacalny. Wzrost cen energii poskutkował tym, że w szkole językowej, którą prowadzę, musiałam podnieść ceny za lekcje. To jest bardzo poważny krok, który może potencjalnie zniechęcić moich przyszłych uczniów do wyboru właśnie tej placówki - podsumowała.

Aby szkoła miała szanse dalej funkcjonować, ten radykalny krok był konieczny. Monika Richardson wyjaśniła, co dokładnie zadecydowało o jego podjęciu.

- Musiałam jednak podjąć ten krok, bo po prostu w pewnym momencie nie starczało nam na media i na czynsz w szkole. To przestało być rentowne. Ja nie mogę dopłacać do tego biznesu. Nie oczekuję, że dzięki temu biznesowi stanę się bogata, ale muszę jakoś żyć i płacić pensje ludziom, których zatrudniam - powiedziała "Super Expressowi" Monika Richardson.

Jak widać, sławne osoby również dotkliwie odczuwają skutki kryzysu.