Maryla Rodowicz pozwoliła sobie ostatnio na krytyczne słowa na temat TVP.
TVP to jest reżimowa, rządowa telewizja. Artyści bojkotują festiwal w Opolu. Jest mały skład, w kółko te same nazwiska, na sylwestrowym koncercie też. Mi brakuje tej całej nowej generacji, tego młodego rzutu (...). Najbardziej zabolały mnie słowa prezydenta, który powiedział, że ludzie LGBT to nie są ludzie. Jak można tak upokorzyć drugiego człowieka?! - powiedziała w jednym z wywiadów.
Po tym, jak życzyła sobie także, aby PiS przegrał kolejne wybory, jej współpraca z TVP stanęła pod znakiem zapytania. Jurorka w programie “The Voice Senior” powiedziała, że martwi ją potencjalna utrata pracy, bo "kocha telewizję".
Stacja nie zawiesiła jej w roli jurorki, a w sobotni wieczór to jej podopieczny wygrał kolejną edycję programu. Reporter Pomponika zapytał Marylę, czy jej wypowiedź spotkała się z jakimiś konsekwencjami.
Jeszcze nie odczułam konsekwencji, ale wszystko przede mną. Nikt się ze mną nie kontaktował - powiedziała Rodowicz.
Wiem, że mój menadżer był czołgany i wzywany na dywanik. Pytali go, 'kto jej to kazał powiedzieć i kto jej to podpowiedział' - dodała.
Sam Bogdan Zep również wypowiedział się w tej kwestii.
Prowadziliśmy sympatyczne, konkretne i miłe rozmowy. I to jest najważniejsze, że wszystko się dobrze skończyło - powiedział menadżer gwiazdy.