Helena Englert to córka Jana Englerta i Beaty Ścibakówny. Podobnie, jak znani rodzice próbuje swoich sił w aktorstwie.
Jej marzeniem było studiowanie w Nowym Jorku. Rodzice pomogli jej i Helena studiowała w New York University Tisch School of the Arts. Nauka w tej szkole kosztuje 300 tys. złotych rocznie. Niestety amerykański sen Heleny nie spełnił się i dziewczyna po dwóch latach wróciła do Warszawy.
W rozmowie z "Faktem" przyznała, że nie odnalazła się za oceanem a studia na polskiej uczelni wcale nie są takie najgorsze.
Z perspektywy czasu jestem zadowolona, że uczę się w Polsce. W Ameryce się nie odnalazłam. Może to kwestia czasu, bo jednak wyjechałam, a potem wszystkich dopadła pandemia. Może gdybym mogła tam dokończyć rok akademicki, a nie studiować online ze swojego pokoju, miałabym inne refleksje. Jestem jednak zadowolona z tego, gdzie życie mnie poniosło. Gdyby ktoś powiedział mi cztery lata temu, że będę szczęśliwa, to bym się zaśmiała na głos. A teraz czuję ogromną wdzięczność za to, że mogę tu być i pracować, bo wcale to nie jest takie oczywiste - stwierdziła.
Helenę można było zobaczyć m.in. w serialu "Diagnoza" i "Znaki". Teraz zagra główną rolę w filmie "Pokusa". Film wyreżyseruje Maria Sadowska, która w rozmowie z "Super Expressem" powiedziała, że znane nazwisko nie pomogło młodej aktorce w zdobyciu roli. Reżyserka twierdzi, że nie wiedziała, że Helena jest córką "tego Englerta".
Jestem totalnie zakochana w Helenie. Ma niesamowitą charyzmę i gdy wkroczyła na casting, zobaczyłam ją w tych krótkich włosach, z całą jej oryginalnością i wnętrzem, które wnosi do tej roli, to od razu wiedziałam, że mam już film - stwierdziła w rozmowie z tabloidem.