Do historii polskiego kina przeszły role Bogusława Lindy w "Psach", czy "Sarze".
W ostatnim czasie aktor przyjmuje coraz mniej propozycji zawodowych. Rzadko też udziela wywiadów a jeśli już się na nie decyduje to odbijają się one szerokim echem/
Tak jest też w przypadku rozmowy z "Newsweekiem".
Aktor w gorzkich słowach podsumował swoje zawodowe dokonania. Stwierdził, że ma sobie sporo do zarzucenia.
Uważam, że jestem tandetny, straszny, niedobry i tak dalej. Widzę kłamstwo, widzę poróbstwo, widzę jakieś g*wno - powiedział.
Mój zawód jest potwornie udupiający, nudny, trudny i ja go, szczerze mówiąc, nie lubię. Do momentu "Psów" to były filmy, które chciałem robić i którymi chciałem coś powiedzieć o tym kraju, o tym, co o nim sądzę i kim jestem. Po 1989 roku zbyt wielu twórców poszło na łatwiznę i albo zaczęli produkować tandetę, albo robili filmy komunistyczne, bo już było wolno. Co to za problem robić film, kiedy wolno? - stwierdził.