Rozmowa, którą dziś opublikowano na stronie pomponik.pl, odbyła się wczoraj, podczas premiery filmu "Ania" poświęconego Annie Przybylskiej. Anna Popek była wśród gości, którzy oglądali premierowy pokaz.
Poproszona o komentarz do afery ujawnionej przez Annę Wendzikowską dziennikarka najpierw dobitnie wyraziła swoją opinię o nagłośnionych przed tygodniem wydarzeniach. Jej zdaniem takie zachowanie - mobbing - wobec kogokolwiek, bez względu na płeć osoby, której to dotyczy, jest "obrzydliwe, naganne i przerażające". Popek powiedziała, że aż trudno jej uwierzyć, że takie działania miały miejsce w stacji, która szczyci się dbałością o prawa kobiet i w ogóle o prawa obywatelskie. Jednocześnie zaznaczyła, że nie ma żadnych podstaw do tego, by nie wierzyć wyznaniom Wendzikowskiej i że ją też na pewno wiele musiało kosztować upublicznienie swoich problemów.
ZOBACZ RÓWNIEŻ>>> Afera mobbingowa w TVN. Richardson zabiera głos
Na pytanie o to, czy ona sama była kiedykolwiek mobbingowana w pracy, Anna Popek nie odpowiedziała wprost. Stwierdziła, że w życiu zdarzają się różne sytuacje, ale z jej perspektywy ważne jest to, że gdyby do czegoś podobnego doszło w jej miejscu pracy i przełożeni zostaliby o tym poinformowani, na pewno nie pozostawiliby sprawy bez żadnej reakcji.
Dziennikarka dodała też, że dziennikarze, których zadaniem jest komunikowanie prawdy, nie powinni działać pod taką presją. Aby należycie mogli wykonywać swoją pracę, powinni być traktowani z szacunkiem, a jeśli tak się nie dzieje, to może to być groźne dla opinii publicznej.
Zgadzacie się z jej sądami?