Maja Frykowska nie ukrywa, że dyplom z produkcji filmowej i telewizyjnej to spełnienie jej marzeń oraz kolejny etap w karierze zawodowej.

Jestem bardzo dumna, ponieważ wybrałam ten kierunek bardzo świadomie. Bez względu na moje perturbacje życiowe wiedziałam, że pójdę tą drogą. Kino zawsze było moją pasją, miałam to we krwi, ponieważ też mam takie korzenie rodzinne. Myślę, że ma to duże znaczenie i te tradycje rodzinne na pewno chciałabym podtrzymywać – mówi agencji Newseria Lifestyle Maja Frykowska.

Reklama

Swoją przyszłość zawodową wiąże więc z tą płaszczyzną. Chciałaby móc wreszcie udowodnić, że drzemie w niej ogromny potencjał twórczy. Zamierza działać bez oglądania się na innych.

Wiele lat temu skończyłam pięcioletnie studia magisterskie, broniąc tytułu magistra sztuki. Media od zawsze się rozpisywały na mój temat, że próbowałam swoich sił w aktorstwie, a szczerze mówiąc, ja tak naprawdę nigdy nie miałam możliwości rozwinięcia skrzydeł w tym zawodzie, ponieważ media mnie oceniały przez pryzmat „Big Brothera”, a nie moich umiejętności aktorskich – mówi.

Reklama

Maja Frykowska chce przełamać złą passę, bo, jak przyznaje, do tej pory na zawodowej ścieżce nierzadko spotykała się z bezpodstawnymi zarzutami i nieuzasadnioną krytyką.

Pamiętam taką sytuację, kiedy dostałam rolę w serialu i komuś bardzo zależało na zdyskredytowaniu mnie, pisząc nieprawdziwą informację, że przyjechałam nieprzygotowana na plan filmowy. Agencja się oczywiście do tego odniosła i zdementowała tę plotkę publicznie, mówiąc, że nic takiego nie miało miejsca, wręcz przeciwnie, byli bardzo zadowoleni z mojego profesjonalnego podejścia i gry aktorskiej. Moja rola miała być rozbudowana, ale niestety w związku z fermentem, jaki zasiały media, nie zdecydowali się na podjęcie współpracy ze mną. To była dla mnie straszna porażka i najzwyczajniej w świecie wtedy się poddałam – wspomina.

Teraz nie przejmuje się krytyką, zna bowiem swoje możliwości i wie, że stać ją na wiele.

Reklama

Dzisiaj na moje medialne potyczki patrzę z dużym dystansem, mam świadomość tego, kim jestem, jakie wartości sobą reprezentuję, i skupiam się na realizacji moich celów. Postanowiłam zostać producentem filmowym po to, aby zrealizować siebie i pomagać młodym ludziom, którzy tak jak ja kiedyś nie dostają swojej szansy, aby się realizować aktorsko. I dołożę wszelkich starań, aby zostać zauważonym, godnym producentem, który będzie się opierał na swojej intuicji, a nie na opinii publicznej. Zdaję sobie sprawę, że przede mną bardzo długa droga, ponieważ jest to bardzo odpowiedzialna funkcja – mówi.

Małymi krokami Maja Frykowska chce podążać do celu. Nie wyklucza też, że w jakimś projekcie sprawdzi się w dwóch rolach.

Moi znajomi mnie pytają, czy będę grała w swoich produkcjach. Oczywiście, jeżeli będzie taka możliwość, jak najbardziej. Jest to praktykowane na całym świecie, największe nazwiska, takie jak Tarantino, Woody Allen, Polański, grają w swoich filmach i dla wszystkich jest to normalne, nikogo to nie dziwi – mówi.

Wierzy też, że kiedyś zarówno jej umiejętności aktorskie, jak i kunsztowna realizacja oraz zmysł producencki zostaną docenione. Nie ukrywa, że chciałaby stanąć w szeregu z najbardziej uznanymi nazwiskami w branży.

Zauważyłam, że nasze kino jest na coraz wyższym poziomie, nasi twórcy stawiają coraz wyżej poprzeczkę. Jesteśmy dostrzegani przez zagraniczne rynki, nasze filmy są zauważane i nagradzane na największych festiwalach filmowych. Poziom naszych produkcji jest naprawdę wysoki i myślę, że to idzie w bardzo dobrym kierunku, co daje też motywację do tego, aby tworzyć filmy z wartościami, i ja właśnie takie filmy chcę tworzyć – mówi.

Maja Frykowska podkreśla, że kino jest dla niej bardzo ważne. Najbardziej ceni mocne filmy, które wzruszają do łez i zmuszają do refleksji.

Będąc artystką i w przyszłości producentem, chciałabym wyrażać swoją wrażliwość poprzez filmy, które będę tworzyła. Bardzo istotne jest to, żeby zostawiać jakiś przekaz z wartością, który w momencie, kiedy wychodzimy z kina, daje nam jakąś refleksję. Często bowiem zdarza się tak, że kiedy idziemy do kina i rzeczywiście widzimy film, który coś wnosi do naszego życia albo możemy się z nim identyfikować, to sprawia, że zaczynamy się zastanawiać, w którym miejscu jesteśmy i czy przypadkiem nie powinniśmy czegoś zmienić w swoim życiu – dodaje.