W rozmowie z Plejadą Tomasz Stockinger skomentował Polski Ład.
Wejście w życie tego rządowego programu, ma jak zapewnia rząd, poprawić sytuację wielu osób. Tomasz Stockinger przyznaje, że o ile faktycznie można mówić o podwyżkach, w grę nie wchodzą duże kwoty.
– Mówimy o kilku procentach, jakichś 100 zł. Ludzie sceny i estrady nie byli do tej pory zaopatrzeni w jakiś system. W przeszłości, jeszcze za PRL-u, były takie możliwości, że podatnik sam odprowadzał dodatkowe składki, w zależności od zarobków. Gdyby był klarowny system, to byłoby inaczej. Chciałoby się te składki powiększone odprowadzać, co później skutkowałoby jakąś przyzwoitą emeryturą. Obecnie ciągle są jakieś rewolucje – powiedział.
- Jeżeli taki urzędnik nalicza emeryturę typu 1 tys. 200 zł czy 1 tys. 500 zł, to jest jakieś nieporozumienie. To co ma zrobić taki artysta, który nie zaoszczędził, nie umiał? Co pewien czas widzimy jakąś tragedię, że ktoś jakiś znany nie ma np. na płytę na nagrobek - stwierdza aktor.
- Nie studiowałem tego Polskiego Ładu, jedynie czytam to, co mi czasami wpadnie w rękę, ale komentarze fachowców są raczej negatywne. Nie mogę nic powiedzieć, dopóki nie zaczniemy funkcjonować w ramach tego Polskiego Ładu. Śmiem podejrzewać, że to będzie kolejna klapa, bo rządzący właściwie rządzą od jednej klapy do drugiej...- uważa.
On sam, jak mówi tej zmiany nie zauważył.
Nie odczuwam tej zmiany, bo dopiero pod koniec stycznia będę miał wyższą emeryturę, ale mówimy chyba o jakichś groszowych historiach, bo nawet, jeśli jest waloryzacja o te 50-80 zł, to wychodzi na to samo – powiedział.