Rozmowa z Kurdej-Szatan ukazała się w "Dużym Formacie".
Poproszona o dokończenie zdania: "Gdyby mogła pani cofnąć czas...", odpowiada, że "napisałabym to samo, lecz bardziej rozważnymi słowami".
Wtedy dojechałam rozdygotana do domu, zajęłam się swoimi dziećmi, myśląc o tamtych dzieciach: zmarzniętych, zapłakanych, broniących leżącej na ziemi matki... A w sieci już się zaczęło. Na Insta zalała mnie fala obrzydliwych wpisów, groźby z fejkowych kont... (...) ...nie mają obserwujących, nie mają zdjęcia profilowego, to konta tylko do szerzenia hejtu. Ktoś je uruchomił momentalnie - mówi.
Podkreśla, że "użyła jednego słowa za dużo", a potok wulgaryzmów był błędem.
Żałuję, że użyłam jednego słowa za dużo. "Mordercy" - to było niepotrzebne, padło w emocjach. Przeprosiłam za to. I przepraszam raz jeszcze. To był błąd - mówi w "Dużym Formacie".
Ale obejrzenia samego materiału żałować nie mogę. (...) Wiem, że są różni policjanci, żołnierze, tak, jak i księża, dyrektorzy czy strażnicy, na pewno są tam tacy, którzy nie mogą na to patrzeć, ale są i bezwzględni, nieczuli. Słowa, których użyłam były skierowane do negatywnych bohaterów tego filmu. Nie do całej Straży Granicznej. Ale właśnie do tych ludzi, którzy zachowali się w taki sposób. Mój dziadek był żołnierzem i choćby z tego powodu do głowy by mi nie przyszło, aby obrażać całe wojsko czy inne służby mundurowe. (...) No wiem, że nie powinnam używać wulgaryzmów na Instagramie, to był błąd. Ale powtarzam: wygrały emocje!- wyjaśnia.
Przyszło mi zapłacić konkretną życiową cenę za własne poglądy. A przecież ja nie jestem żadną radykałką. Popieram równość płci, wolność wyboru dla kobiet… Zawsze mi się to zdawało czymś normalnym. Wcześniej też taka byłam - tłumaczy.
Dodaje, że "zrobiła hejterom wielki prezent" i nieprawdą jest, że nie kocha swojego kraju,
Zrobiłam hejterom wielki prezent, wiem. Mogą mnie pokazywać jako uosobienie zdrady pseudopolskich elit. Zobaczcie: Telewizja Polska dała jej sławę i pieniądz, a ona Polski nie kocha… Otóż kocham! Swój kraj i ludzi, którzy mają prawo obawiać się, że 500 uchodźców zmieni się w pięć tysięcy. A potem może w 50. Rozumiem żony strażników, które się martwią o mężów. Nie chodzi o to, aby wpuszczać do Polski ludzi nielegalnie, ale zróbmy chociaż jeden korytarz humanitarny – nie traktujmy tych ludzi jak bydła. (...) - mówi.