>>>PKP nie da odszkodowań za spóźnienia
To, co się dzieje z PKP, jest po prostu niemożliwe. Widzę tu tzw. numer i wydaje mi się, że chodzi tu o to, żeby bardzo obniżyć wartość Polskich Kolei Państwowych.
Na Dworcu Centralnym nie działa zegar albo raz na dwa tygodnie działają schody. Czy naprawdę nikt nie ma na uwadze tego, że np. rodzice z dzieckiem w wózku i bagażem w ręku nie mają jak dostać się na perony. Brakuje również bagażowych, a nawet wózków na bagaże.
Jeśli chodzi o komfort podróżowania to ostatnio byłam zdumiona nowymi, jeszcze niezdewastowanymi wagonami podczas mojej podróży do Łodzi. Niestety drzwi od toalet się nie domykały, ale być może miała to być pewna atrakcja dla ludzi podróżujących tym składem. Mam również zastrzeżenia co do wagonów restauracyjnych, które wołają o pomstę do nieba. Myślę, że Sanepid powinien zamknąć je wszystkie.
Zgadzam się z alternatywnym rozwinięciem skrótu PKP - "Pewnie, że Kiepsko Pojedziemy". Bo w końcu gdy spadnie śnieg, pociągi stoją. Gdy wiatr wieje, to pociągi stoją. Tu nie jadą dalej, bo ukradli szyny, tu ukradli trakcję. Czy naprawdę tak trudno jest znaleźć osoby, które kupują kradzione szyny?
Uważam, że przepisy nakazujące oddawanie pieniędzy za spóźnione pociągi wejdą u nas dopiero za dwa lata, bo PKP jeszcze nie zostało sprzedane. Choć wcale nie jestem przekonana, czy przy takich warunkach, ktokolwiek będzie chciał je kupić.