Spokojnie, modelka nie pali naprawdę - to tylko poza do zdjęć. Część stylizacji na "trash wedding", którą wymyślili sobie Heidi i Seal zamiast odnowienia przysięgi z pełnym zadęciem, jak robią to inne gwiazdy.

Reklama

Zamiast pięknej, białej sukni ślubnej była kiczowata kieca ze sztucznej koronki. Heidi miała zaplecione w warkoczyki włosy, tandetny stroik na głowie, perłowe tipsy, sztuczną biżuterię i peta w ustach. Seal wystąpił z fryzurą "na lwią grzywę", która modna była dobre 20 lat temu, i owinął się amerykańską flagą. Za ozdobę przyjęcia parze służyły goździki, najbardziej peerelowskie kwiaty z możliwych. W roli pastora wystąpił facet przebrany za Elvisa, a przyjęcie po ceremonii odbyło się w wielkim namiocie – zdecydowanie budżet imprezy był niski.

Przyjęcie weselne, na które zaproszono tylko najbliższe parze osoby – takie, które miały chęć wziąć udział w maskaradzie - było kontynuacją rodzinnej tradycji Heidi i Seala. Od 4 lat co roku przysięgają sobie od nowa.

Teraz para spodziewa się czwartego dziecka – jednak jak zapowiedziała modelka – to będzie ich ostatnie.