"To historia jak z bajki" - cieszą się komentatorzy. Są jednak i tacy, którzy twierdzą, że oszałamiający sukces Susan Boyle wynika z faktu, że śpiewaczka amatorka jest... bardzo nieatrakcyjna.

"Każdy, kto widzi jej występ, reaguje tak samo: czy to nie zdumiewające, że ktoś, kto wygląda tak jak ta kobieta, może wydawać z siebie taki niesamowity głos?" - tak fenomen Susan Boyle tłumaczył w wywiadzie dla BBC specjalista ds. mediów, a także autor książki "Celebrity/Culture" Ellis Cashmore. Jego zdaniem, gdyby Boyle była nieco ładniejsza, to pewnie nie doczekałaby się żadnej wzmianki w prasie. "To prosty mechanizm, bo wtedy zwracano by uwagę jedynie na jej niezwykły głos, a nie na jego kontrast z wyglądem" - mówi.

Reklama

Rzeczywiście, ze swoimi grubymi, nigdy nieregulowanymi brwiami, fatalnie obciętymi włosami i podwójnym podbródkiem panna Boyle wyglądała zupełnie inaczej niż pozostali - młodzi i wystylizowani - uczestnicy programu "Britain’s got talent". Gdy wyszła zadzierzystym krokiem na scenę, wśród publiczności rozległy się szydercze śmiechy, a czujni kamerzyści natychmiast pokazali wywracających oczami jurorów. Przyszła bohaterka w niemodnej, marszczącej się na wydatnym brzuchu kremowej sukience (kupiła ją na wesela bratanka) i niezgrabnych butach nie dała się jednak speszyć. Na pytanie, o czym marzy, spokojnie odpowiedziała, że chce być zawodową śpiewaczką.

"A czemu do tej pory nią nie zostałaś?" - zapytał z podstępnym uśmiechem jeden z jurorów. "Bo nikt mi nie dał szansy. Ale po tym programie wszystko się zmieni" - odparła. W tym momencie trzytysięczna publiczność zgromadzona w Clyde Auditorium w Glasgow zaczęła syczeć i gwizdać. Wszystko się zmieniło, gdy Susan Boyle gruchnęła pełnym głosem piosenkę "I dreamed a dream" z musicalu "Le Miserables". Z twarzy jurorów zniknęło szyderstwo, a zastąpił je zachwyt. A publiczność, która jeszcze niedawno szykowała się do wygwizdania samozwańczej naśladowczyni Elaine Paige, teraz wstała z miejsc i zaczęła entuzjastycznie klaskać. A tymczasem Susan Boyle pełnym, niezwykle dźwięcznym głosem śpiewała, zupełnie nie przejmując się tym, że gdy szeroko otwiera usta, jej drugi podbródek sprawia wrażenie jeszcze większego niż zwykle.

Reklama

Cynicy dostali nauczkę

Jurorzy "Mam talent" wręcz oszaleli z zachwytu. "To bez wątpienia było największe przeżycie, jakiego doświadczyłem w czasie trzech lat trwania tego programu. Kiedy mówiłaś, że chcesz być jak Elaine Page, wszyscy się śmiali. Teraz nikt się nie śmieje. Twój występ był po prostu niesamowity" - oświadczył zasiadający w jury Piers Morgan. "Wszyscy byliśmy bardzo cyniczni i dostaliśmy od ciebie nauczkę. Musieliśmy się obudzić" - wtórowała mu znana aktorka Amanda Holden. "A ja od początku wiedziałem, że zaprezentujesz nam coś niezwykłego. I nie pomyliłem się" - niezdarnie próbował się ratować Simon Cowell. "Wróć do swojej wioski z podniesioną głową" - dodał. Ekstaza publiczności sięgnęła zenitu, a bohaterka niemal zataczając się ze szczęścia, zeszła w końcu za kulisy. "O mój Boże, mój Boże" - tylko tyle była w stanie wykrztusić, zanim się głośno rozpłakała.

Kilka godzin później nagranie z programu było już hitem na YouTube, a Susan Boyle (nawet o tym nie wiedząc) dołączyła do grona światowych celebrytów. Na swoim profilu na Twitterze pisali o niej Demi Moore i Ashton Kutcher. Aktorka przyznawała się do wylania paru łez ze wzruszenia, a jej mąż dziękował Szkotce, że swoim występem poprawiła mu humor.

Reklama

Panna Boyle nigdy nie słyszała o Twitterze i nie ma swojego profilu na Facebooku. Wie tylko, że w ciągu ostatnich dni jej życie wywróciło się do góry nogami, choćby dlatego, że producenci programu wysłali ją do fryzjera i kazali nieco wyskubać krzaczaste brwi. Na pytania dziennikarzy nadal jednak odpowiada monosylabami i ożywia się dopiero wtedy, gdy proszą ją, by zaśpiewała piosenkę, która wyniosła ją do sławy. Pytana, czy dla zrobienia kariery byłaby skłonna oddać się w ręce telewizyjnych stylistów, odpowiada ze śmiechem, że na razie jeszcze się nad tym nie zastanawiała. "Jestem mała i pulchna i dobrze mi z tym. Nie wstrzyknę sobie botoksu ani niczego podobnego. Co jest złego w moim wyglądzie?" - śmieje się. Podobnego zdania jest jurorka "Britain’s got talent" śliczna 38-letnia Amanda Holden. "W chwili, gdy zmienimy ją w szykowną damę, zniszczymy jej osobowość" - oświadczyła stanowczo w wywiadzie dla dziennika "The Daily Mirror".

Brzydkie kaczątko

Zanim Susan Boyle wystąpiła w telewizji, jej niesamowity głos znali tylko mieszkańcy Blackburn koło Edynburga, gdzie od lat była podporą kościelnego chóru. Była najmłodszym z dziewięciorga dzieci w rodzinie, nauczyciele uznali ją za niezbyt zdolną, więc szybko skończyła edukację. Nie ma męża i - jak wyznała w czasie programu - jeszcze nikt nigdy jej nie pocałował. Teraz nie może się opędzić od czatujących przed jej domem fotoreporterów, a o wywiady z nią biją się największe stacje telewizyjne na świecie. Susan Boyle wystąpiła już u słynnej Oprah Winfrey, a zaraz potem przepytywał ją sam Larry King. W tym samym programie pojawił się również jeden z jurorów Piers Morgan. "Szczerze mówiąc, cała nasza trójka myślała, że twój występ to rodzaj żartu. Przykro mi, że gdy weszłaś na scenę, nie okazaliśmy ci należnego szacunku" - oświadczył ze skruszoną miną.

Już wcześniej w Wielkiej Brytanii rozpętała się dyskusja na temat dyskryminacji ludzi starszych i niezbyt atrakcyjnych. Komentatorzy zwracali uwagę, że zarówno jurorzy programu "Mam talent", jak i publiczność kierowali się stereotypowymi przekonaniami, że sukces należy się jedynie młodym i pięknym. A Susan Boyle natychmiast stała się symbolem zwycięstwa nad podobnymi uprzedzeniami. "To, co zrobiłaś, było lepsze niż najpiękniejsza bajka" - napisała felietonistka dziennika "The Times" Melanie Reid. I dodała: "My, wszystkie kobiety, które nigdy nie będą wyglądać nie tylko jak dziewczyny z zespołu Girls Aloud, ale nawet jak ich babcie, cieszymy się jak nigdy wcześniej i gorąco ci kibicujemy".

Sama Susan Boyle twierdzi, że do udziału w programie zachęcił ją sukces Paula Pottsa, niepozornego sprzedawcy telefonów z Walii. W 2007 r., w czasie pierwszej serii programu, ten pucołowaty i szczerbaty Walijczyk wyszedł na scenę i oświadczył cienkim głosem, że chce "zaśpiewać operę". Dokładnie tak jak w przypadku Susan Boyle odpowiedziały mu pełne niedowierzania miny jurorów i ciężkie westchnienia. Sytuacja błyskawicznie się zmieniła, gdy Paul Potts zaśpiewał arię "Nessun Dorma" z "Turandota" Pucciniego. Ostatecznie Potts wygrał program, nagrał płytę, która sprzedała się w dwóch milionach egzemplarzy i wyruszył na światowe tournee.

Pannie Boyle też wróży się zwycięstwo, a firmy fonograficzne zacierają ręce na myśl o przyszłych zyskach ze sprzedaży. A Brytyjczycy, dokładnie tak jak dwa lata temu, z upodobaniem powtarzają stare porzekadło: "Nie oceniaj książki po okładce".