Wciąż noszący ślady bombardowań z czasów II wojny światowej budynek w samym centrum Berlina od 20 lat jest atrakcją turystyczną miasta i symbolem jego kontrkultury. Każdego roku squat odwiedza 300 tysięcy ludzi, przyciągniętych sławą zamieszkujących tam artystów. Jednak teraz właściciel budynku, fundusz inwestycyjny Fundus Group, postanowił na miejscu squatu zbudować luksusowe apartamenty i pięciogwiazdkowy hotel.
"Nie poddamy się. Byliśmy kiedyś squatterami, to znów nimi będziemy" – mówi Martin Reiter, szef organizacji non-profit, która zarządza budynkiem.
Teren w modnej dzielnicy Mitte w samym centrum Berlina jest jednak łakomym kąskiem dla deweloperów. Kiedy Fundus Group kupił budynek, przez 10 lat wynajmował go artystom za symboliczną 1 markę (50 eurocentów). Teraz postanowił tej umowy nie przedłużać. Ale artystyczna komuna się nie poddaje.
"Gdyby nie my, tego budynku już by nie było – mówi Martin Reiter. – Ogłaszaliśmy wcześniej, że chcemy go kupić. Mamy prawo tu zostać i będziemy o to walczyć. Także w sądzie".
Squat Tacheles, który po upadku Muru Berlińskiego był, jak inne wschodnioberlińskie pustostany, nielegalny, został oficjalnie wynajęty przez obecnych lokatorów w 1998 r. Artyści, którzy zajęli budynek w 1990 r., zainwestowali w jego naprawę 300 tysięcy euro. Obecnie Tacheles to potężne centrum kultury z 31 pracowniami artystycznymi, kinem, teatrem, barem i restauracją.
Przeciwko planom zakończenia działalności Tacheles zebrano już 30 tysięcy podpisów berlińczyków.