"Najpierw mówili, że nie ma żadnego problemu z przewiezieniem kota na pokładzie samolotu" - żali się rosyjskiej gazecie "Zapoliarnij Westnik" właścicielka kota, Swietłana Jefimowa. Okazało się jednak, że gdy ona i jej mąż pojawili się na lotnisku, dla zwierzaka nie było miejsca i kot miał trafić do luku bagażowego samolotu linii S7.
Jefimowowie nie chcieli jednak rozstawać się z pupilem, postanowili więc wykupić mu miejsce na pokładzie. Wtedy okazało się, że, choć ich bilety kosztowały 4900 rubli (ok 570 złotych), to za miejsce dla Żory musieli zapłacić trzy razy tyle.
Próbowali poskarżyć się na sprzedawców biletów w centrali firmy. Usłyszeli jednak, że "firma może ustalać takie ceny za przelot zwierząt, jakie uzna za stosowne".