Patrycja Markowska przyjechała do Sopotu w roli gwiazdy.Towarzyszył jej partner Jacek Kopczyński i ich ośmiomiesięczny syn Filip. Bez obaw mogli go tam zabrać, bo wiadomo było, że Sopot Hit Festival to impreza na poziomie, na którą można przyjechać nawet z niemowlakiem - uważa "Fakt".

Reklama

"Teraz to Filip jest dla mnie najważniejszy" - zapewnia wokalistka w rozmowie z "Faktem". A scena, występy, fani? "Scena to dla mnie drugie życie. Gdy po ponadpółrocznej przerwie znów na niej stanęłam, łzy pociekły mi ze wzruszenia. Ale cały czas się zastanawiałam, czy to dobrze, że jestem tu, a nie przy dziecku, czy jestem wystarczająco dobrą matką" - wzdycha.

A przecież Filip nie był daleko, zaledwie w takiej odleglości, by nie było słychać hałasu dobiegającego z próby, pod troskliwą opieką taty, który gdy trzeba, potrafi i nakarmić, i zmienić pieluchę.

"Odkąd Filip jest na świecie, nie przejmuję się błahostkami" - twierdzi piosenkarka. Najważniejsze jest, by on był zdrowy i dobrze się chował. A jest taki radosny i uśmiechnięty. Patrzenie na to, jak się rozwija, ma w sobie jakąś magię.

Filip to dziecko miłości. Gwiazda od dawna przebąkiwała o macierzyństwie, ale w życiu uczuciowym nie bardzo się jej układało. Wreszcie w 2006 roku poznała Jacka. Aby się przekonać, że to prawdziwa miłość, a nie przelotne zauroczenie, z dzieckiem czekali prawie rok - pisze "Fakt".

Reklama

Dziecko zmieniło wszystko w jej życiu. Ono jest na piewszym miejscu. A co z karierą, fanami, płytami? "Będę oczywiście grać zakontraktowane wcześniej koncerty, ale pozostałe plany muszą poczekać. nagrywanie następnej płyty także" - kończy szczęśliwa mama.