Jacek, narzeczony Patrycji, przyjechał do szpitala około 10.30 - zauważył "Fakt". "Wbiegł do środka, wyniósł rzeczy Patrycji i umieścił je w bagażniku, po czym poszedł po nią samą" - relacjonuje bulwarówka.

Patrycja wyglądała kwitnąco. Nie widać było po niej wcale trudów porodu. Szła pewnym krokiem, po czym lekko wskoczyła do samochodu - zachwyca się "Fakt". "To jest super być mamą" - powiedziała fotoreporterowi "Faktu".

Reklama

Świeżo upieczeni rodzice zawieźli syna wprost na Saską Kępę, gdzie mieszkają. A że wieści szybko się rozchodzą, ochroniarz pilnujący bloku, w którym mieszkają, zaraz do nich podszedł z gratulacjami. Patrycja i Jacek pocałowali się jeszcze tuż za bramą i zniknęli za drzwiami swojego mieszkania - relacjonuje "Fakt".

Bulwarówka eksytuje się, że dla pary zaczyna się okres wyrzeczeń i nieprzespanych nocy. "Oboje bardzo się z tego cieszą" - podkreśla gazeta. Nie bez powodu. Już w roku 2006 Patrycja zwierzała się "Faktowi": "Mentalnie i psychicznie staję się gotowa, by mieć dziecko".

Reklama

"Fakt" przypomina, że Patrycję do macierzyństwa namawiał też ojciec, znany muzyk i wokalista Grzegorz Markowski. "Śmieją się, żebym tylko urodziła, a rodzice je wychowają" - żartowała wówczas Patrycja.

Niedługo potem poznała przystojnego Jacka, który okazał się miłością jej życia. I postanowili, że czas na dziecko.

"Jestem kobietą spełnioną" - zapewnia Patrycja w rozmowie z "Faktem". I choć poród trwał pięć godzin i nie był lekki, zarzeka się, że już w ogóle nie pamięta bólu, który mu towarzyszył. Dziecko daje jej siłę, której istnienia nawet nie podejrzewała - zachwyca się bulwarówka.