Piosenkarka przyjechała tam taksówką, w towarzystwie menedżerki Mai Sablewskiej, około dziewiętnastej. Ale już parę godzin wcześniej w salonie panowało wielkie poruszenie. Pracownicy na długo przed jej przyjazdem chuchali, dmuchali i sprawdzali wszystkie drobiazgi w aucie. I najwyraźniej wszystko było w idealnym porządku, gdyż po odebraniu kluczyków spędziła jeszcze godzinę na fotografowaniu się ze swoim perłowym cackiem - pisze "Fakt".

Na samochód Doda czekała parę miesięcy. Dlaczego tak długo? Bo chciała mieć takie auto, jakie sobie wymarzyła, więc wszystko było robione na jej specjalne zlecenie. Cacko, które zamówiła Doda, ma podświetlane logo z napisem DODA na progach, automatyczną skrzynię biegów, dodatkowe nagłośnienie.

A dach to prawdziwy majstersztyk. Jest tak zamontowany, że nikt by się nie domyślił, iż kiedy zrobi się ciepło, będzie można go zdjąć i zastąpić brezentowym. A wtedy porsche Dody zamieni się w kabriolet, a ona sama, sunąc nim, będzie miała pewność, że podziwiają ją wszyscy przechodnie. Nie trzeba dodawać, że drugiego takiego samochodu nie ma w Polsce - pisze "Fakt".



Reklama