W środę, na pewnej warszawskiej imprezie, para pokazała się razem i gruchała jak dwa gołąbki. Na palcu pięknej Joasi lśnił pierścionek zaręczynowy. A przecież zaledwie kilka dni wcześniej pokazywała się bez Tadeusza i bez pierścionka. Skąd ten nagły przypływ uczuć? - zastanawia się "Fakt".
Związek pięknej Joanny Liszowskiej i majętnego Tadeusza Głażewskiego przypomina brazylijski serial. Coraz trudniej się w tym wszystkim połapać. W wywiadach wielokrotnie można było przeczytać, jak romantyczna i namiętna jest miłość aktorki i biznesmena. A gdy jeszcze jest to miłość od pierwszego wejrzenia, jak tu wątpić w jej szczerość. Do tego tak się szczęśliwie złożyło, że Tadeusz pojawił się w życiu pięknej Joasi zaraz po tym, jak poprzedni narzeczony, aktor Robert Rozmus, zostawił ją dla innej. Ale to przecież może być tylko zbieg okoliczności - twierdzi "Fakt".
Związek Joanny i Tadeusza miał być idealny. Ale gdy przyjrzeć się bliżej, widać, że coś w nim jest nie tak - uważa bulwarówka. Dużo mówili o ślubie, a potem stale go przekładali. Ponoć dlatego, że są tacy zapracowani. Ale para najwyraźniej ma też inne powody do przekładania daty ślubu. Jakiś czas temu "Fakt" pisał o rodzinnym mezaliansie. Rodziny Joasi i Tadeusza są z dwóch różnych światów. I trudno się dziwić, że nie przypadły sobie do gustu. I choć już widać było, że między Joasią a Tadeuszem jest coraz gorzej, para udawała, że nic się złego nie dzieje.
Ale potem przyszło to najgorsze. "Fakt" dowiedział się nieoficjalnie, że Tadeusz Głażewski nie był Joasi wierny. Gdy zapewniał Liszowską o nowej dacie ślubu, potajemnie spotykał się z inną kobietą. Joanna poprosiła go o szczerość i usłyszała tę przykrą prawdę na własne uszy. Szybko spakowała rzeczy i wyniosła się domu Głażewskiego. Podobno nawet wyjechała na kilka dni do Londynu, by przemyśleć wszystko na spokojnie. Przestała nosić pierścionek.
Czyżby jednak uznała, że lepszy taki narzeczony niż żaden i postanowiła zamydlić wszystkim oczy, pokazując się ponownie u boku Tadeusza? - zastanawia się "Fakt".