"Z wieloma świrami chodziłam, ale on wszystkich na głowę bije" - opowiada rozjuszona Connie Daweese. Aby jej drogi Alejandro mógł znów oglądać światło dzienne, strażacy musieli zdemolować kawał mieszkania. Zatracony w miłosnym rauszu doprawionym tequilą, Alejandro Valencio o 3:30 postanowił pogodzić się z byłą dziewczyną. "Po pijaku ludzie robią różne głupie rzeczy, ja inny nie jestem" - tłumaczy swój szalony krok namiętny Meksykanin.
"Wpierw chciałam, żeby go tam zostawili, <niech tam padnie trupem> mówiłam sobie, ale jak pomyślałam o tym zapachu, to im pomogłam go wyciągnąć" - dodaje kobieta.
Para zerwała niedawno ośmiomiesięczną znajomość. Gdy więc Alejandro stawił się z butelką na jej ganku, Connie nie zamierzała wpuścić go do środka. Wlazł więc na dach i do komina. Tam utknął, aż z opresji wybawili go dzielni strażacy.
Choć to nie Boże Narodzenie, w kominie siedział facet. Pijany. Było na tyle ciasno, że o swojej obecności dawał znać, bijąc głową w mur. Przy wlocie komina czekała jego dziewczyna z patelnią w ręku. Kiedy nie wyszedł, wezwała strażaków. Ci wynieśli go razem z toną gruzu. Do jej domu w stanie Indiana wstępu już nie ma.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Powiązane
Reklama
Reklama
Reklama